Pierwszy Final Fantasy na PS2 i do tego całkiem niezły. Historia jest całkiem znośna, ot autorzy próbowali wrzucić coś poważnego - po Final Fantasy IX gdzie ganialiśmy grupą wesołych dzieciaczków - ale nie do końca się to udało moim zdaniem - wtedy Square musiało by zrobić nie JRPG. Nie chcę zdradzać fabuły, ale czeka nas masa kiepskich dialogów (scenariusz & voice acting), typowe Final Fantasowe zbieranie śmieci co by to dostać najlepsze bronie i zmierzyć się z bossami co mają po milon HP (to dla fanów masturbatorów
), naprawdę kiepski design Spiry (kraina gdzie śmigami, przy czym mieszkańcy nie mają w ogóle żadnego gustu w doborze ciuchów), mini grę, która przypomina mi stare - wydane tylko w Japan - gry spod znaku Tsubasy, masy typowych dla serii (z wyglądu, choć jest progres i niedorzeczności jakie były w takim VIII tu nie uświadczymy) przeciwników oraz całkiem wporzo system walki.
Pierwsze co średnio mi się spodobało, ale przymknąłem na to oko, to nasz główny bohater Tidius. Pomijam typowy design jego przystojnej mordki i naprawdę kiepski głos w amerykanskiej wersji gry (no i wyjątkowo paskudny strój - kto go wymyślił?!), ale nie mogłem się oprzeć wrażeniu, iż na przerywnikach FMV gość wygląda całkiem inaczej niż w grze. Przypomina mi koreańską gwiazdę pop, czy może raczej japońską?
Reszta drużyny jest za to w miarę ok; mamy Lulu, czarodziejkę bynajmniej z księżyca, posiadaczka ogromnych atrybutów, kusząca każdego młodzieńca nie nosząc stanika; jak wszyscy mężczyźni opierają się niepatrzeniu i nie dotknięciu tych melonów? Nie wiem! Mamy Wakke, który niewątpliwie lekcje w układaniu włosów brał od Paul'a Phoenixa z Tekken'a; gość jest wesoły i to taki Final Fantasowy czarny ziomal - tyle że jest biały. Jest oczywiście Yuna; pozbawiona jakiejkolwiek osobowości przyzywaczka potworów, a moim ulubieńcem (poza Lulu
) jest Auron, którego mógłbym określić skrzyżowaniem Don'a Johnsona z samurajem, tyle że zamiast katany ma ogromny trzyręczny miecz. O ile nasza wesoła gromada jest naprawdę spoko, to niestety tego samego nie mogę powiedzieć o NPC których napotkamy; chyba jeszcze nigdy nie widziałem tak kiepski NPC w historii. Wyglądają tragicznie! Czyżby square skorzystało z jednego modelu postaci i tak każdy mieszkaniec Spiry to klon kogoś innego? W całej krainie wyróżniają się tylko nasi bohaterowie i kilka innych postaci; reszta to nieciekawie wyglądające klony.
Nie wypada nie wspomnieć o broniach. Square zawsze wrzucało dziwne bronie do swoich gier; wielkie trzyręcznie miecze to standard więc je pomijam, ale w świecie Spiry znana jest także broń palna! Nie spotkamy tu tak cool wynalazków jak Gunblade (prawdopodobnie najmniej poręczna broń na świecie), ale min piłkę do blitzball'a, którą operuja Wakka. Niby nic, ale naprawdę dziwnie się ogląda kolesia nawalającego piłką w smoki czy żołnierzy z karabinami. Inną dziwnym stuffem jest broń Lulu, po czarodziejce spodziewałem się jakieś magicznej pałki, ale wiadomo, że Square lubi robić zawsze coś nowego więc jej bronią jest dziwna pokemon - podobna istota; zresztą i tak nie będziemy jej używać, gdyż Lulu lubuje się w zadawaniu bólu czarami. Całe szczęście, że reszta zabijaków ma w miarę normalny sprzęt; muszę jeszcze wspomnieć o moim rozczarawaniu Rikku, mega milusiej 15 latce, która jest Al - Bhed (fani spluw nie używający mieczach czy magii), więc spodziewałem, iż wyposażona zostanie w jakiegoś shotgun'a czy inne plasma rifle 40 wat. Niestety dziewoja walczy za pomocą rękawic z pazurkami...no trudno.
Co naprawde spodobało mi się w FFX to system walki. W poprzednich częściach np w takim FFVIII musem było trenowanie całej ekipy, co przy możliwości wystawienia tylko 3 bohaterów było dość denerwujące. Tutaj ten problem jest rozwiązany i w dowolnym momencie możemy zmienić bohaterów. By zdobyć doświadczenie nasza postać musi coś zrobić, więc nie ma nawalania największymi mięśniakami, podczas gdy panie stoją, o nie! Kolejne nowum, które także przypadło mi do gustu do system levelowania; nie ma tu typowego nabijania punktów i patrzenia jak nasza armia rośnie w siłę. W FFX jak rozbudujemy nasze postacie zależy od nas: główny bohater to dobry wojownik? Nie ma sprawy! Sprawny mag? Czemu nie! Facet uzdrawiacz? Jak najbardziej. To wszysto zależy od nas i od cierpliwości jaką dysponujemy
Sphere Grid jest niewątpliwie plusem FFX; of course zrobienie z naszej drużyny prawdziwych herosów zajmuje trochę czasu, ale zawsze jest miło popatrzeć jak wszystko ginie po ciosach za 9999HP. Muhaha.
Osobiście FFX wciągnął mnie i przeszedłem go w parę dni grając non stop. Motorem napędowym była w moim przypadku fabuła; nie mogę się powstrzymać gdy widzę post apokaliptyczny świat (nie, nie taki jak w Mad Max), flashbacki z przeszłości czy ruiny miast, które niegdyś zostały zniszczone oraz świetny system walk i levelowania. Dla fanów FF wyprawa do Spiry to oczywiście mus (sam zresztą chcę wyruszyć na niebiezpieczną krucjatę i przejść resztę FF, zaczynając od I - dotychczas ledwie liznąłem kilka innych części), reszta może obczaić gdyż to bardzo dobry RPG, czy raczej JRPG. W sumie fani Dungeon Masterów, Oblivionów i innych euro RPG nie mają co tu szukać. Ja jestem tolerancyjny więc lubię oba gatunki
PS: Nie mogłem się powstrzymać i gdy ukończyłem X natychmiast rzuciłem się na X-2, a była już 4 w nocy. Hype był spory bo X-2 to pierwsza w dziejach kontynuacja serii i nie mogłem się doczekać co Square wymyślił tym razem...Niestety po pierwszym kontakcie z grą czułem się jakbym dostał cyckami Lulu po twarzy (a ważą pewnie po kilka KG) i przecierałem oczy ze zdumienia. Co to kłarwa jest?!

Pierwsze co średnio mi się spodobało, ale przymknąłem na to oko, to nasz główny bohater Tidius. Pomijam typowy design jego przystojnej mordki i naprawdę kiepski głos w amerykanskiej wersji gry (no i wyjątkowo paskudny strój - kto go wymyślił?!), ale nie mogłem się oprzeć wrażeniu, iż na przerywnikach FMV gość wygląda całkiem inaczej niż w grze. Przypomina mi koreańską gwiazdę pop, czy może raczej japońską?
Reszta drużyny jest za to w miarę ok; mamy Lulu, czarodziejkę bynajmniej z księżyca, posiadaczka ogromnych atrybutów, kusząca każdego młodzieńca nie nosząc stanika; jak wszyscy mężczyźni opierają się niepatrzeniu i nie dotknięciu tych melonów? Nie wiem! Mamy Wakke, który niewątpliwie lekcje w układaniu włosów brał od Paul'a Phoenixa z Tekken'a; gość jest wesoły i to taki Final Fantasowy czarny ziomal - tyle że jest biały. Jest oczywiście Yuna; pozbawiona jakiejkolwiek osobowości przyzywaczka potworów, a moim ulubieńcem (poza Lulu

Nie wypada nie wspomnieć o broniach. Square zawsze wrzucało dziwne bronie do swoich gier; wielkie trzyręcznie miecze to standard więc je pomijam, ale w świecie Spiry znana jest także broń palna! Nie spotkamy tu tak cool wynalazków jak Gunblade (prawdopodobnie najmniej poręczna broń na świecie), ale min piłkę do blitzball'a, którą operuja Wakka. Niby nic, ale naprawdę dziwnie się ogląda kolesia nawalającego piłką w smoki czy żołnierzy z karabinami. Inną dziwnym stuffem jest broń Lulu, po czarodziejce spodziewałem się jakieś magicznej pałki, ale wiadomo, że Square lubi robić zawsze coś nowego więc jej bronią jest dziwna pokemon - podobna istota; zresztą i tak nie będziemy jej używać, gdyż Lulu lubuje się w zadawaniu bólu czarami. Całe szczęście, że reszta zabijaków ma w miarę normalny sprzęt; muszę jeszcze wspomnieć o moim rozczarawaniu Rikku, mega milusiej 15 latce, która jest Al - Bhed (fani spluw nie używający mieczach czy magii), więc spodziewałem, iż wyposażona zostanie w jakiegoś shotgun'a czy inne plasma rifle 40 wat. Niestety dziewoja walczy za pomocą rękawic z pazurkami...no trudno.
Co naprawde spodobało mi się w FFX to system walki. W poprzednich częściach np w takim FFVIII musem było trenowanie całej ekipy, co przy możliwości wystawienia tylko 3 bohaterów było dość denerwujące. Tutaj ten problem jest rozwiązany i w dowolnym momencie możemy zmienić bohaterów. By zdobyć doświadczenie nasza postać musi coś zrobić, więc nie ma nawalania największymi mięśniakami, podczas gdy panie stoją, o nie! Kolejne nowum, które także przypadło mi do gustu do system levelowania; nie ma tu typowego nabijania punktów i patrzenia jak nasza armia rośnie w siłę. W FFX jak rozbudujemy nasze postacie zależy od nas: główny bohater to dobry wojownik? Nie ma sprawy! Sprawny mag? Czemu nie! Facet uzdrawiacz? Jak najbardziej. To wszysto zależy od nas i od cierpliwości jaką dysponujemy

Osobiście FFX wciągnął mnie i przeszedłem go w parę dni grając non stop. Motorem napędowym była w moim przypadku fabuła; nie mogę się powstrzymać gdy widzę post apokaliptyczny świat (nie, nie taki jak w Mad Max), flashbacki z przeszłości czy ruiny miast, które niegdyś zostały zniszczone oraz świetny system walk i levelowania. Dla fanów FF wyprawa do Spiry to oczywiście mus (sam zresztą chcę wyruszyć na niebiezpieczną krucjatę i przejść resztę FF, zaczynając od I - dotychczas ledwie liznąłem kilka innych części), reszta może obczaić gdyż to bardzo dobry RPG, czy raczej JRPG. W sumie fani Dungeon Masterów, Oblivionów i innych euro RPG nie mają co tu szukać. Ja jestem tolerancyjny więc lubię oba gatunki

PS: Nie mogłem się powstrzymać i gdy ukończyłem X natychmiast rzuciłem się na X-2, a była już 4 w nocy. Hype był spory bo X-2 to pierwsza w dziejach kontynuacja serii i nie mogłem się doczekać co Square wymyślił tym razem...Niestety po pierwszym kontakcie z grą czułem się jakbym dostał cyckami Lulu po twarzy (a ważą pewnie po kilka KG) i przecierałem oczy ze zdumienia. Co to kłarwa jest?!