Zainspirowany tematem top ten, zakładam podobny. Tym razem tylko z polskimi tytułami, ciekawe czy w ogóle uzbiera się 10 dobrych polskich amigowych gier, bo jak każdy wie, produkty te często powodowały reakcję "powiedz kto cię storzył to cię pomszczę".
1. Doman: Grzechy Ardana. Miło wspominam do dziś (miałem oryginała), giera całkiem grywalna, mimo, że niektóre fragmenty śmieszą.
2. Franko: The Crazy Revenge. Podobnie jak w przypadku Domana, albo dlatego, że umiem ją ukończyć. Inaczej pewnie bym psioczył.
3. Alfabet Śmierci. Znowu sentyment bo patrząc na trzeźwo to do Alfabetu trzeba podchodzić na nietrzeźwo. Wesołe teksty, śmieszne zdjęcia, całkiem niezła fabuła. Plus za moduł muzyczny (wersja ECS) któy ryje beret.
4. Pole Walki. Gra prosta niczym Natalia Siwiec, ale ile przy tym zabawy! W sumie to mała zrzynka ze Scorhed Tanks, ale w klimatach XXX wieku.
5. Cytadela. Gdy grałem poraz pierwszy pomyślałem "prawie jak Doom!". Fajne intro, klimat zaszczucia w bazie pełnej potworów. Minus za brak spluw na ekranie, ale wtedy by musieliby pewnie z 3 dodatkowe dyski dołożyć.
6. Metal Kombat. Na zasadzie tak zły, że aż dobry. Intro robiło nawet kiedyś wrażenie (plus ta muza). Grafika mizerna, system walki nie istnieje, jedziemy na Jana; byle do przodu. Plus dla grafika za design robotów! Tzn dobry żart.
7. Za Żelazną Bramą. Kolejny Doom klon. Zimne i chłodne lokacje, najbardziej pipowaty android świata (gdy biega to mu energii ubywa) walczy z innymi robotami. Plusy za różne bronie i obrazki ze Szninkla na ścianach.
I to by było na tyle.
1. Doman: Grzechy Ardana. Miło wspominam do dziś (miałem oryginała), giera całkiem grywalna, mimo, że niektóre fragmenty śmieszą.
2. Franko: The Crazy Revenge. Podobnie jak w przypadku Domana, albo dlatego, że umiem ją ukończyć. Inaczej pewnie bym psioczył.
3. Alfabet Śmierci. Znowu sentyment bo patrząc na trzeźwo to do Alfabetu trzeba podchodzić na nietrzeźwo. Wesołe teksty, śmieszne zdjęcia, całkiem niezła fabuła. Plus za moduł muzyczny (wersja ECS) któy ryje beret.
4. Pole Walki. Gra prosta niczym Natalia Siwiec, ale ile przy tym zabawy! W sumie to mała zrzynka ze Scorhed Tanks, ale w klimatach XXX wieku.
5. Cytadela. Gdy grałem poraz pierwszy pomyślałem "prawie jak Doom!". Fajne intro, klimat zaszczucia w bazie pełnej potworów. Minus za brak spluw na ekranie, ale wtedy by musieliby pewnie z 3 dodatkowe dyski dołożyć.
6. Metal Kombat. Na zasadzie tak zły, że aż dobry. Intro robiło nawet kiedyś wrażenie (plus ta muza). Grafika mizerna, system walki nie istnieje, jedziemy na Jana; byle do przodu. Plus dla grafika za design robotów! Tzn dobry żart.
7. Za Żelazną Bramą. Kolejny Doom klon. Zimne i chłodne lokacje, najbardziej pipowaty android świata (gdy biega to mu energii ubywa) walczy z innymi robotami. Plusy za różne bronie i obrazki ze Szninkla na ścianach.
I to by było na tyle.