Wrażenia z gry po opadnięciu emocji i kilku dniach grania: mjut.
Stary dobry StaryKraft + masa bajerów związana z levelowaniem Kerrigan, swobodnym wybieraniem dodatkowych umiejętności jednostek (a nie jak w WoLu na stałe), zbieraniem genetycznych modyfikacji, no i oczywiście setki acziwków do zaliczenia.
Fabularnie jak to zwykle u Blizza to to nie porywa, ot kolejna durna kliszowa historyjka którą widzieliśmy w tysiącu innych filmów/gier, w dodatku momentami za szybko dzieją się te wszystkie przeskoki emocjonalne, chociaż z drugiej strony w końcu Kerrigan to baba, więc to nie powinno dziwić...
Śmiechowe są akcenty (w wersji eng) niektórych postaci, Stukov jako rusek pasuje, ale zerg-arab (albo to żyd?

) z kozią bródką czy ruska zerdzinka to czasami łamią klimat.

Granie w multi też nabrało rumieńców, nie jest ważne czy ostatecznie mecz jest przegrany czy wygrany, tak czy siak punkty doświadczenia lecą za każdą czynność podczas grania, a ogólne levele roju rosną, tak więc lamienie w mojej ulubionej drewnianej lidze never been so much fun.
