Re: Kawały
-Mame, Tate, jadę na obóz

roki76 wrote:Przychodzi Hitler do Hansa:
- Hans,strzelimy sobie po setce
Pewnemu gospodarzowi zaczęły znikać kury.
Codziennie jedna, albo nawet dwie.
Pewnego dnia gospodarz zobaczył liska kręcącego się koło kurnika, więc złapał go i pyta:
- Czy to Ty kradniesz moje kury?
- Gdzieżbym śmiał gospodarzu!
Więc gospodarz wypuścił liska.
Lecz następnego dnia znowu zniknęła jedna kura.
Gospodarz znowu złapał liska niedaleko kurnika i pyta raz jeszcze:
- To na pewno nie Ty zjadasz moje kury?
- To nie ja, na prawdę!
I tym razem gospodarz wypuścił go na wolność.
Następnego dnia zabrakło kolejnej kury, a lisek znowu został przez gospodarza złapany:
- A może to jednak Ty mi zabierasz te kury?!
- To nie ja, przysięgam na mój ogon!
Gospodarz po raz kolejny puścił liska wolno, a tak na prawdę to lisek zabierał gospodarzowi kury.
Był sobie pewnego razu hodowca chartów, trzeba dodać że jeden z najlepszych na świecie. Pewnego razu dowiedział się, że za 5 lat odbędą się największe mistrzostwa wyscigów chartów na świecie. Gosciu się ucieszył, pomyslał że musi to wygrać i nie ma innego wyjscia. Poszedł spać cały szczęśliwy, nie przespał nocy z podekscytowania. Nad ranem poszedł zobaczyć jak tam jego pieski. Wchodzi do stajni, patrzy, a tam wszystkie pozdychane. Myśli sobie, że musi kupić jakieś nowe, jak chce wygrać ten wyścig. Jedzie do zoologicznego i pyta się o charty .Sprzedawca mówi mu że już wszystkie sprzedane i że został tylko jamnik. Facet myśli nic innego nie wymyślił i kupił jamnika. Zawiózł go do domu, dał do obory i mówi mu:
- Jamnik słuchaj masz wygrać ten wyścig, więc zacznij już trenować!
- Spoko ja to mam wygrane
Gosciu poszedł a jamnik zaraz robi bibe zaprasza panienki ,alkohol, papierosy i te sprawy
za rok przyszedł właściciel i mówi :
- Kurde jamnik za 4 lata wyścig a ty co, musisz zacząć ćwiczyć, przynajmniej pobiegaj troche koło stodoły!
- Spoko mowie ci ze wygram, to wygram
Gosciu poszedł a jamnik zaś alkohol panienki dragi itp
Po następnym roku zaś przychodzi ten gościu i mówi:
- ej no jamnik nie rób se jaj za 3 lata wyścig, ja cie kupiłem żebyś ty mi wyscig wygrał a ty co?!
- spoko mówie ci, że wygram nie boj nic
No i znowu jak kolo poszedł to jamnik balanguje, nawet na twardsze narkotyki się przerzucił itd tak przez następne 2 lata
W końcu w przeddzień zawodów przychodzi gościu żeby powiedzieć jamnikowi kiedy co i jak. Wchodzi do szopy, a tam jeszcze jamnik ze strzykawa w żyle, facet mowi:
-kurde jamnik, jutro masz być o 15 na zawodach i jak mi tego nie wygrasz to nie wiem co ci zrobię...
-spoko to je już wygrane
gościu wychodzi a jamnik sobie myśli - kurde juz jutro zawody trzeba się wziąć w garść i taką balange zrobić że hej.
Na drugi dzień gosciu idzie po jamnika, patrzy, ten ledwo przytomny, ale bierze go i jedzie na zawody. Na miejscu ustawił go na linie startowa i poszedł na trybuny z dobrą myśla.
Zaczyna się wyscig. Wszystkie charty poleciały, a jamnik dopiero rusza. Charty już sa na 3 okrązeniu a jamnik dopiero na 1 wirażu. Charty już dobiegły, a jamnik jakos leci, a tu nagle noge złamał. Ale zuch był to się podniosl i jakoś truchta dalej . Dobiega do mety, już przekracza ja i dupnal na ziemie. Przyleciał do niego ten właściciel i się go pyta:
- co było?! mówiłeś że wygrasz! - a jamnik :
- no też nie wiem co tak słabo.
Karol S. mnie opowiedział ale nic z tego nie rozumiem...Świeżo upieczony profesor matematyki udał się do urzędu zatrudnienia, by znaleźć sobie robotę.
- Jakie ma pan wykształcenie?
- Jestem profesorem matematyki.
- Umysłowy... jeszcze profesor... no przykro mi, nie ma roboty dla profesorów... Polska się buduje, rąk do pracy trzeba, a dla profesorów... no cóż, pracy nie ma...
I tak co miesiąc. W końcu profesor puknął się w czoło, poszedł do innego urzędu:
- Jakie ma pan wykształcenie?
- Niepełne podstawowe.
- Ooo... to wie pan, będzie dla pana robota, tylko... niepełne podstawowe, to tak nieładnie wygląda. Na kurs pana poślemy.
I tak się stało. Profesor wchodzi niepewnie do sali, w ławkach siedzą sami "dojrzalsi" ludzie. Siada niepewnie w ławce. Po chwili wszedł belfer, zaczął coś tam tłumaczyć... obaczył nowego i do tablicy.
- Proszę mi napisać wzór na pole koła.
- Eeee....
- Pole koła.... pole koła... cholera, kiedy to profesor używał tak trywialnych wzorów... pole koła... no cholera... jak to szło.... no ale nic, jestem profesorem, wyprowadzę sobie... - myśli profesor, bierze kredę i liczy... jedna tablica wyliczeń, druga, trzecia, czwarta, piąta.... minus PI r kwadrat. - No cholera, skąd ten minus, gdzieś jest źle....
W tym momencie cała sala szepce:
- Zamień granicę całkowania...
Elmek13 wrote:Ja też nie wiem o co chodzi