Re: Flesz - czyli śledziem dające po oczach, świeże newsy
http://www.gazetawroclawska.pl/wiadomosci/a/skandaliczna-pomylka-w-sprawie-zbrodni-w-miloszycach-od-18-lat-w-wiezieniu-siedzi-niewinny-czlowiek,12990516/
Tomasz K., który od osiemnastu lat odsiaduje w więzieniu wyrok za brutalny gwałt i głośne morderstwo w podwrocławskich Miłoszycach, jest niewinny. To nie on był oprawcą piętnastoletniej Małgosi. Prokuratura przyznaje dziś, że oskarżono o tę zbrodnię niewinnego człowieka, a sąd - na podstawie tych oskarżeń - skazał go na więzienie. Za kilka dni do Sądu Najwyższego ma trafić wniosek o uniewinnienie Tomasza K. To wspólne ustalenia dziennikarzy portalu GazetaWroclawska.pl oraz Uwagi i Superwizjera TVN. Tomasz K. ma dziś 42 lata. Gdy trafił do aresztu, był 23-latkiem. W sądzie będzie mógł się teraz domagać gigantycznego odszkodowania. Zapowiada się jeden z największych skandali w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości.
...
- Zebrane przez nas nowe dowody wskazują, że Tomasz K. nie jest sprawcą tej zbrodni – przyznaje w rozmowie z portalem GazetaWroclawska.pl Robert Tomankiewicz, naczelnik dolnośląskiego wydziału Prokuratury Krajowej. - Jesteśmy tego pewni na sto procent. Choć oczywiście ostateczna decyzja należeć będzie do Sądu Najwyższego. Prokuratura ma nowe ekspertyzy, które jednoznacznie wykluczają udział Tomasza K. w gwałcie i zabójstwie.
Tą zbrodnią przez lata żyła cała Polska. W nocy z 31 grudnia 1996 na 1 stycznia 1997 w Miłoszycach niedaleko Jelcza-Laskowic piętnastoletnia Małgosia Kwiatkowska bawiła się na sylwestrowej imprezie w wiejskiej dyskotece Alcatraz. To była pierwsza dyskoteka, na jaką rodzice puścili ją z koleżankami. Nowy Rok witało tam pół tysiąca ludzi. Na zabawie poznała Krzyśka i Andrzeja. To chłopcy z wioski. Z Krzyśkiem bawiła się najwięcej. Kiedy wybiła północ, wypili szampana z plastikowych kubków. Wcześniej też piła alkohol. Źle się po nim czuła. Kilka minut po północy wyszli na ulicę przed budynek. Małgosia nie miała na sobie kurtki. Stała obok Krzyśka i Andrzeja. Do chłopców podszedł młody mężczyzna. Przedstawił się jako Irek, rzekomy brat Małgosi. Powiedział, że zabiera ją do domu. Poszła z nim. Potem dołączył do tej dwójki jeszcze ktoś. Różni świadkowie widzieli później dwóch mężczyzn i dziewczynę bez kurtki. Przed drugą w nocy ktoś słyszał krzyki „mamo, mamo”. Ktoś inny jęki kobiety, dochodzące z posesji przy ulicy Kościelnej, niedaleko świetlicy. Widział dwie postacie i słyszał gwar rozmowy. Ciało Małgosi znaleziono w Nowy Rok o godz. 13. Dziewczyna była bez ubrania. Miała na sobie tylko białe skarpetki z czerwonym wzorkiem na stopach. Sukienka, rajstopy, biustonosz, majtki porozrzucane po podwórku. Buty nigdy się nie znalazły. Zgwałcona i potwornie poraniona. Sprawcy zostawili ją żywą. Do rana zamarzła. Od początku było jasne, że sprawców było dwóch albo trzech.
...
Na miejscu zbrodni znaleziono mnóstwo śladów: krew, nasienie, włosy, dwa ślady ugryzienia na ciele Małgosi, czarna, wełniana czapka. A w niej kolejne włosy. - Sprawca zostawił swój podpis – mówiła kilka tygodni później prokurator Renata Procyk z Oławy. Sugerując, że zatrzymanie jest kwestią dni. Ale sprawcy nie udawało się namierzyć. Prokuratura i policja były pod coraz większą presją. Mówiono o nieudolnym śledztwie. Wreszcie ktoś podczas prywatnego spotkania zasugerował oficerowi CBŚ, że sprawcą może być Tomasz K. z Wrocławia. Miał 21 lat. Pracował w myjni samochodowej. Skończył szkołę specjalną. Cichy, spokojny, nigdy nie był karany. Wyglądał podobnie jak mężczyzna z policyjnego portretu pamięciowego. Zgodził się na pobranie krwi i swojego zapachu. Ekspertyzy jedna po drugiej wskazywały na niego. Dwa włosy z czapki? Kod genetyczny Tomasza K. Zapach z czapki? Dwa psy policyjne bez wahania przypisały go do Tomasza. Ślady zębów na ciele ofiary też miały należeć do niego. Nie wiadomo tylko jak miałby znaleźć się w sylwestra w Miłoszycach. Nikt go tam nie widział. Dwanaście osób dało mu alibi. W czasie, gdy dokonywano zbrodni, Tomasz był według ich zeznań w domu we Wrocławiu. Prokuratura odgrażała się wówczas, że oskarży tych ludzi o składanie fałszywych zeznań. W maju 2000 roku Tomasz K. został aresztowany, a w 2004 roku skazany na 25 lat więzienia.
...
"Nie przeczytałem akt" - przyznaje prokurator, który zamknął niewinnego człowieka.
http://www.gazetawroclawska.pl/wiadomosci/a/nie-przeczytalem-akt-przyznaje-prokurator-ktory-zamknal-niewinnego-czlowieka,12993714/
Miałem wątpliwości – przyznaje w rozmowie z portalem GazetaWroclawska.pl prokurator, który w kwietniu 2000 roku podpisał nakaz zatrzymania 23-letniego wówczas Tomasza K. i postawił mu zarzuty gwałtu ze szczególnym okrucieństwem piętnastoletniej Małgosi Kwiatkowskiej. Tomasz K. od 18 lat siedzi w więzieniu. Wczoraj ujawniliśmy, że jest niewinny, a prokuratura przyznaje teraz że doszło do pomyłki i chce, by sąd wypuścił go na wolność. - Nawet nie zdążyłem przeczytać wtedy akt. Przyszedł policjant, dobry fachowiec od zabójstw i powiedział, że są ekspertyzy, które wskazują na tego człowieka jako sprawcę - mówi nam prokurator.
...
Nasz rozmówca nie pracuje już dziś w prokuraturze. Po wielu latach śledztw i procesów został skazany za korupcję. Nazywa się Stanisław O. W 2000 roku był czwartym prokuratorem, który prowadził śledztwo w sprawie jednej z najgłośniejszych zbrodni dokonanych na Dolnym Śląsku - brutalnego gwałtu i zabójstwa w Miłoszycach koło Jelcza-Laskowic. Zginęła tam 15-letnia Małgosia Kwiatkowska, która bawiła się na sylwestrowej imprezie w wiejskiej dyskotece. W śledztwie nie uznano tego jednak za morderstwo. Dopiero sąd ocenił rzecz inaczej. Skazał za nie właśnie Tomasza K. Choć dziś wiadomo, że dowody zebrane przez prokuraturę były błędne.
...
Czy zatrzymując, oskarżając i skazując niewinnego człowieka prokuratura i sąd działały pod presją? Dlaczego w sprawę wmieszano niewinnego człowieka, absolwenta szkoły specjalnej, który wcześniej nie miał żadnych problemów z prawem? - Przyszedł do mnie naczelnik wydziału śledczego, powiedział żebym wziął tę sprawę, bo tam niewiele się dzieje – przypomina sobie dziś ówczesny prokurator Stanisław O. Fakt, rodzice Małgosi i ich pani pełnomocnik skarżyli się na prokuratora, który prowadził sprawę przed panem Stanisławem. Domagali się żeby pozbawić go prowadzenia sprawy i dać komuś innemu. Gdy Stanisław O. przejął śledztwo, policjanci pracowali już nad Tomaszem K. jako rzekomym sprawcą. Byli u niego w domu. Za jego zgodą pobrali materiały do badań: kod genetyczny, zapach i odcisk szczęki. Gdy Stanisław O. sprawę przejął, akurat eksperci przysłali swoje opinie. Ale prokurator nie znał akt sprawy, którą prowadził. Nie zdążył ich jeszcze przeczytać. Zawierzył policjantowi i wynikom ekspertyz. Wątpliwości? Jakieś miał. Przykład? Zapach Tomasza porównywano z zapachem z czapki znalezionej na miejscu zbrodni. - Tak ważna czynność powinna być nagrana na wideo – mówi dziś były prokurator. A nie została nagrana. Dwa psy wskazały na Tomasza jako sprawcę chociaż dziś – po badaniach genetycznych najnowszymi metodami – wiadomo bezspornie, że to nie Tomasz nosił tę czapkę. Nigdy nawet nie miał jej w ręku. Kod genetyczny? Badano włosy z czapki. Wskazano, że to może być Tomasz K. Choć ten sam wynik mógł się powtarzać co 71 osób. Wreszcie zęby – w śledztwie eksperci orzekli, że ślad zębów na ciele ofiary mógł zostawić Tomasz K. lub inna osoba, która ma takie samo uzębienie. Dopiero w sadzie – z nieznanych powodów – eksperci oznajmili, że to ugryzienie Tomasza i już. Bez wątpliwości. - Jasne, że miałem wątpliwości, ale materiału było wystarczająco, żeby zatrzymać i postawić zarzut. Należało to potem pogłębiać. Ale nie zdążyłem przeczytać akt, a potem sprawę mi zabrali – mówi Stanisław O. To też prawda. Na przełomie 2000 i 2001 roku został zawieszony m.in za to jak potraktował rodziców Małgosi i jej pełnomocnik mecenas Ewę Szymecką. - Jakiegoś wniosku dowodowego nie rozpoznałem. Dostałem naganę – pamięta. Do tej sprawy już nie wrócił. Akt oskarżenia powstał w kwietniu 2001 roku. Czy to możliwe, że Tomasz K. został "wrobiony" i sfabrykowano przeciwko niemu dowody? Wszak Stanisław O. został w innej sprawie skazany za korupcję. Ale w śledztwie w swojej sprawie Stanisław O. przyznał się. Co więcej ujawnił sprawy, o których prokuratura nie wiedziała, a które obciążały go. Jak zlecenie podpalenia samochodu świadkowi w jednej ze spraw. - Gdyby wiedział, że sprawa z Miłoszyc była "skręcana", to by nam wtedy powiedział. Nie mam wątpliwości - mówi człowiek z ekipy śledczej, pracującej nad sprawą skorumpowanego prokuratora. Jeżeli więc przyjąć, że doszło do fabrykowania dowodów to prokurator mógł o tym nie wiedzieć. A nie zwrócił uwagi policjantów na inne tropy, bo nie zdążył przeczytać akt.
...