Ja za namową kumpli paliłem w podstawówce, ale źle reagowałem na zioło. Początkowo miałem śmiecha, ale czasami byłem po jakimś czasie pobudzony jakbym sięgnał po coś co powinno działać inaczej. Z drugiej strony jednak paliliśmy częśto tak zwanego skuna, a z takim czymś cholera wie w czym to maczane i jak wyrabiane. Ogólnie jaranie mnie nie kręci od dawna. A teraz nie powinienem nawet tego próbować ze względu na nieprzewidywalne skutki zdrowotne. Także nie palę od dawna. Skutkiem ubocznym palenia było ssanie po powrocie do domu i buszowanie w lodówce, przez co mi się już za młodu przytyło. Jednak miałem głupie przekonanie, że po alko wyczutym przez rodziców, będę wysłuchiwał umoralniania, a po ziele nic nie wyczują. Co do legalizacji, dla mnie mogą ją sobie wywalczyć. Jednak ostatnio oglądając Q&A #9 NRGeek'a, odpowiadał On o swoich doświadczeniach z ziołem. I zauważył słusznie, że Polacy nie znają umiaru. I legalizacja zioła spowodowała by hordy najaranych szalajających się po uliczach i palących w miejscach publicznych. Pewnie trzeba by było karać mandatami jak za picie w miejsach publicznych. Faktem jest też, że faktycznie jaranie przez wiele lat zmienia niektórych, a może i wszystkich w zakręconych, ciężkich w komunikacji zombiopodobnych tępaków. Jednak jeżeli ktoś z umiarem pali raz na jakiś czas to ok. Jego sprawa. Ja wolę piwko, a i nie pije go też na potęgę. Będzie zlot to się nadrobi za pewne
