Re: The Company na YouTube
Ale jednak się udało.


scorpeus wrote:no to pięknie teraz tylko czekać aż niebiescy nam na dupę wsiądąalbo i FBI
scorpeus wrote:Póki co zachodzę jedynie w głowę co on robi w firmowym CF?
Rekkimaru wrote:Wypraszamy sobie. To tylko chwyt marketingowy.
santa13 wrote:Spokojnie kiedyś się doczekamy...
ihtius wrote:Jak cała ta strona. Wielka holograficzna iluzja. Szczególnie jeśli chodzi o pozycje czekające na wydanie.
Anthrox wrote:ihtius wrote:Jak cała ta strona. Wielka holograficzna iluzja. Szczególnie jeśli chodzi o pozycje czekające na wydanie.
W sumie można by tę starą listę REQ wrzucić do kosza, bo sporo ludzi widzę narzeka, że nieaktualna i zostawić tylko REQ Premium
Ósmego marca dwutysięcznego roku Malwina świętowała swoją sześćdziesiątkę.
Nie robiło to na niej większego wrażenia, pamiętała, że trudniejsza była pięćdziesiątka. Długo jej przez gardło nie chciał przejść ten wiek, teraz już przywykła i pogodziła się z przemijaniem.
Teraz powtarzała, że każdy wiek ma swoje miłe strony i cieszyła się wnukami .
Jako że urodziny trafiły w środku tygodnia, w środę, wraz z dziećmi postanowiła zorganizować uroczystość kilka dni później, w sobotę.
Dzień wcześniej, kręciła się po kuchni przygotowując sałatki, piekąc ciasta, licząc ilu gości może się pojawić.
Nie zauważyła, kiedy na podłogę spadł kawałek kartofla, nadepnęła na niego, poślizgnęła i ryp, z całym impetem runęła na podłogę.
Zabolała prawa ręka.
Nie było wyjścia, mąż zawiózł ją szybko do przychodni, póki jeszcze lekarze nie rozpoczęli weekendu.
Prześwietlenie wykazało ewidentne złamanie kości promieniowej, chirurg kość dopasował i wsadził rękę od palców po łokieć w gips.
Urodziny Malwina świętowała będąc już obsługiwaną. Cierpiała bardzo, bo to nie ten typ.
Sześć tygodni z głowy. Ani się umyć, ani posprzątać, nic.
Totalna klęska.
Jakże była szczęśliwa, kiedy nadszedł dzień zdjęcia gipsu. Jakież miała na ten dzień plany! Nie spodziewała się jednak, że prócz bolesnej sztywności ręka jest krzywo zrośnięta. Niestety, wykazało to zdjęcie rentgenowskie, ale dokładnie było to widać również gołym okiem.
Jedno szczęście, że ręką można było ruszać a palce normalnie się zginały.
Wiedziała i pogodziła się z tym, że czeka ją powtórny zabieg, czyli łamanie kości i składanie na nowo. No przecież musi mieć rękę sprawną jak wcześniej! Nie może być inaczej.
I poszła Malwina ze skierowaniem do szpitala, na chirurgię z nadzieją, że szybko odzyska dawną świetność dłoni.
W szpitalu zapisano ją i kazano czekać. Nie wiedzieli, kiedy będzie wolne miejsce, ostatecznie ręka Malwiny to taka błahostka, że można z tym zaczekać, nie pali się.
I Malwina czekała. Miesiąc, drugi, piąty, rok.
Ręka cały czas była rehabilitowana przez samą Malwinę, ćwiczyła ściskając piłeczkę i samodzielnie wykonując całą pracę w kuchni.
Mijały lata, Malwina zapomniała już o czekającym ją zabiegu, ręka też.
Tylko odrobinę zniekształcony nadgarstek przypominał o swojej historii.
Minęło czternaście lat.
Naprawdę. Minęło czternaście lat od momentu zapisania się i oczekiwania na termin, kiedy ze szpitala przyszło pismo, że ma się stawić na zabieg, z oryginalnym skierowaniem, niezwłocznie, w możliwie najkrótszym czasie, ale nie później niż w ciągu siedmiu dni.
Niezwłocznie też, w czasie nie dłuższym niż siedem dni, należy zgłosić ewentualną odmowę i podać jej przyczyny. Inaczej skreślą z listy oczekujących na udzielenie świadczenia…
Malwina usiadła z pismem w ręku nieco oszołomiona. Dziś ma 74 lata i już nie ma ochoty na ponowne łamanie ręki, nie ma też ochoty podawać z jakiego powodu.
- Czy ja jestem jakaś wymagająca, czy służba zdrowia potraktowała mnie jak idiotkę? – zapytała mnie, kiedy się ostatnio spotkałyśmy – zresztą chyba mają szczęście, że jeszcze żyję, bo chyba musieliby ekshumację moich zwłok zrobić bym niezwłocznie mogła się zgłosić.
I oryginalne skierowanie też gdzieś przepadło. A może się rozpadło? Ze starości…
Śmiać się, czy raczej płakać?
Anthrox wrote:Trochę szkoda marnować czas na krapy, na które czeka 1 może 2 osoby.