Polski

Ameryka się zacięła, czyli rząd USA bez pieniędzy

Rozmowy o sprawach związanych z Naszą ukochaną Rzeczpospolitą.
Anthrox
wyborcza.pl wrote:Mieszkańcy USA obudzą się we wtorek w częściowo sparaliżowanym kraju. Republikanie wstrzymali finansowanie administracji Obamy, żeby zmusić go do odwołania reformy opieki zdrowotnej. Nie działają wszystkie urzędy federalne, na przymusowym urlopie jest 800 tys. urzędników. Zamknięte są nawet muzea i parki narodowe finansowane z budżetu centralnego. Działa - Departament Obrony.

W nocy z poniedziałku na wtorek skończył się w USA rok budżetowy, ale Kongres i prezydent Barack Obama nie zdołali uzgodnić nawet prowizorycznego budżetu na rok następny. Oznacza to, że od dziś rząd federalny nie ma pieniędzy i wysyła na przymusowe urlopy 800 tys. urzędników. Kolejny milion będzie przychodził do pracy, ale pensje ma na razie zawieszone. Naturalnie nie przestają działać instytucje kluczowe dla bezpieczeństwa i porządku publicznego - FBI, CIA, straż graniczna, poczta i kontrolerzy lotów.

Przymusowe wakacje budżetówki

Na urlop idzie 97 proc. pracowników agencji badań kosmicznych NASA. Zostaną tylko ci, którzy zapewniają działanie międzynarodowej stacji kosmicznej, bo nie można porzucić znajdujących się tam astronautów. W domach zostanie też 94 proc. pracowników agencji ochrony środowiska, 80 proc. pracowników Departamentu Skarbu i 50 proc. pracowników Departamentu Obrony. Zamknięte zostaną wszystkie parki narodowe, co oznacza, że turyści nie będą mogli oglądać np. Wielkiego Kanionu Kolorado. W Waszyngtonie zamknięte zostaną państwowe muzea i zoo, nie będą działać nawet fontanny przed pomnikami. W Nowym Jorku turyści nie będą mogli odwiedzać Statui Wolności.

Armia może spać spokojnie

Amerykańscy żołnierze, nawet ci walczący w Afganistanie, mieli przestać dostawać żołd, ale byłby to już zbyt wielki skandal - wczoraj wieczorem kongresmeni ekspresowo i jednogłośnie przegłosowali ustawę, że nadal będzie wypłacany. Obama podpisał ją o dziesiątej w nocy, czyli dwie godziny przed godziną zero.

Emerytury będą dalej wypłacane, a seniorzy i najbiedniejsi mają zapewnioną darmową opiekę medyczną, ponieważ te wydatki są zdefiniowane w USA jako obowiązkowe - w odróżnieniu od wydatków uznaniowych, które można zmieniać w budżecie.

W wystąpieniu telewizyjnym Obama zwrócił się do amerykańskich żołnierzy, mówiąc, że ich służba utrzymuje "normalny status"; ostrzegł zarazem cywilnych pracowników ministerstwa obrony przed możliwością urlopów. "Wy i wasze rodziny zasługujecie na coś lepszego niż paraliż, jaki obserwujemy w Kongresie" - dodał prezydent. Zapewnił, że wspólnie z Kongresem będzie robił wszystko, aby przywrócić normalne działanie państwa.

Wszystko przez Obamacare

Kością niezgody, którą udławiła się machina polityczna w Waszyngtonie, jest Obamacare, czyli osławiona reforma ubezpieczeń zdrowotnych prezydenta Baracka Obamy. Wywołuje ona ogromne kontrowersje, choć w zasadzie wszyscy w Ameryce zgadzają się, że obecny system opieki zdrowotnej jest chory.

Amerykanie wydają na ochronę zdrowia 18 proc. dochodu narodowego, czyli prawie dwa razy więcej niż Europejczycy (Brytyjczycy i Szwedzi wydają po 9 proc. Niemcy i Francuzi po 11 proc., Polacy 7 proc.). Efekty są przeciętne - średnia długość życia w USA jest o kilka miesięcy krótsza niż na Kubie, która po pół wieku rządów braci Castro jest synonimem upadku i degrengolady państwa.

W USA nie ma państwowego, powszechnego ubezpieczenia; są tylko prywatne firmy, w których każdy może sobie kupić polisę. Nie wszystkich na to stać. Obamacare ma zapewnić opiekę zdrowotną przynajmniej połowie z 50 mln nieubezpieczonych Amerykanów. A może więcej, bo w sondażu Gallupa dwie trzecie nieubezpieczonych deklarowało, że zamierza się ubezpieczyć.

We wtorek ruszył internetowy rynek ubezpieczeń, w którym ludzie będą mogli porównywać i wybierać oferty różnych firm, dowiedzieć się, czy przysługuje im dofinansowanie od państwa (to dotyczy niezamożnych Amerykanów) albo czy mogą ubiegać się o darmową opiekę zdrowotną dla najbiedniejszych. Jeśli złożą aplikację, to zostanie ona rozpatrzona wg nowych zasad - od 1 stycznia firmy ubezpieczeniowe nie będą mogły, tak jak dotąd, odmawiać polisy osobom przewlekle chorym.

Osoby, które mają dość pieniędzy, ale nadal nie będą chciały się ubezpieczyć, zostaną ukarane podwyżką podatków. To jest kluczowy element reformy - ma zapobiec sytuacji, że po nowe polisy zgłoszą się tylko ludzie chorzy. Wtedy niechybnie firmy ubezpieczeniowe podniosłyby ceny, żeby wszyscy klienci zapłacili za nowych, nieopłacalnych klientów. I koszty leczenia jeszcze by wzrosły.

Republikanie wierni wyborcom

Republikanie uważają, że Obamacare jest naruszeniem wolności obywatelskich i gospodarczych - karnym podatkiem "zmusza" obywateli do kupienia polisy, a firmy zmusza do sprzedawania polis każdemu, kto się zgłosi. Po prawej stronie powszechne sa głosy, że Obama wprowadza w Ameryce socjalizm. Sondaże pokazują zresztą, że reformy nie chce większość Amerykanów (za jest ok 40 proc., przeciwko ok 50 proc.).

To, co dzieje się obecnie, to ostatnia, desperacka próba powstrzymania reformy. Kiedy przyszło do uchwalania budżetu, Republikanie, którzy mają większość w niższej izbie Kongresu, postawili Obamie warunek - będziemy finansować rząd tylko pod warunkiem, że Obamacare zostanie odwołana lub przynajmniej zawieszona na rok.

Dziesięć dni temu przegłosowali prowizoryczny budżet, który zakazuje finansowania Obamacare. Od tamtej pory Senat, w którym większość mają Demokraci, trzy razy wyrzucił z projektu zakaz, ale niższa izba trzy razy go przywróciła. Ping-pong będzie z pewnością trwał, ale państwo zostało już częściowo sparaliżowane.

Dlaczego republikanie są tak zdesperowani i nieustępliwi? W pewnym sensie jest to chwalebna wierność wyborcom. Na fali protestu przeciwko Obamacare weszło w ostatnich latach do Kongresu, szczególnie do jego niższej izby, wielu konserwatywnych deputowanych. Obiecywali swoim wyborcom, że będą walczyć przeciwko reformie do upadłego i teraz uczciwie dotrzymują słowa - czy to z potrzeby serca, czy też z cynicznej kalkulacji, że to zapewni im reelekcję.

Druga strona też jest zdeterminowana. Reforma to w zasadzie jedyny dowód, że wielka zmiana, którą obiecywał Obama w 2008 roku i którą uwiódł Amerykę, nie była tylko próżną gadaniną naiwnego kandydata.

- Chciałbym powiedzieć jasno: ważna część reformy zacznie się jutro, bez względu na to, co dziś zdecyduje Konges - mówił w poniedziałek wieczorem prezydent w krótkim telewizyjnym wystąpieniu. - Pieniądze na nią zostały zarezerwowane i nie można jej zatrzymać. Stała się prawem, które przyjęły dwie izby Kongresu, które nosi mój podpis i które sąd najwyższy uznał za zgodne z konstytucją i którego wyborcy nie odrzucili w listopadzie, kiedy głosowali w wyborach prezydenckich...

W najbliższych dniach albo tygodniach okaże się, kto ma mocniejsze nerwy - Republikanie czy Obama. Sondaże wskazują, że większości Amerykanów nie podoba się paraliż rządu i winą obarczają częściej kongresmenów niż prezydenta. Wg badania CNN z weekendu zaufanie do Kongresu sięgnęło dna i wynosi 10 proc. Obama też mocno spadł w sondażach, ale wciąż popiera go 43 proc. Amerykanów.
Page 1 of 1 1 https://forum.thecompany.pl/polityka/ameryka-sie-zaciela-czyli-usa-bez-pieniedzy-t2961.html
2013-10-01T19:45:08+01:00
wyborcza.pl wrote:Mieszkańcy USA obudzą się we wtorek w częściowo sparaliżowanym kraju. Republikanie wstrzymali finansowanie administracji Obamy, żeby zmusić go do odwołania reformy opieki zdrowotnej. Nie działają wszystkie urzędy federalne, na przymusowym urlopie jest 800 tys. urzędników. Zamknięte są nawet muzea i parki narodowe finansowane z budżetu centralnego. Działa - Departament Obrony.

W nocy z poniedziałku na wtorek skończył się w USA rok budżetowy, ale Kongres i prezydent Barack Obama nie zdołali uzgodnić nawet prowizorycznego budżetu na rok następny. Oznacza to, że od dziś rząd federalny nie ma pieniędzy i wysyła na przymusowe urlopy 800 tys. urzędników. Kolejny milion będzie przychodził do pracy, ale pensje ma na razie zawieszone. Naturalnie nie przestają działać instytucje kluczowe dla bezpieczeństwa i porządku publicznego - FBI, CIA, straż graniczna, poczta i kontrolerzy lotów.

Przymusowe wakacje budżetówki

Na urlop idzie 97 proc. pracowników agencji badań kosmicznych NASA. Zostaną tylko ci, którzy zapewniają działanie międzynarodowej stacji kosmicznej, bo nie można porzucić znajdujących się tam astronautów. W domach zostanie też 94 proc. pracowników agencji ochrony środowiska, 80 proc. pracowników Departamentu Skarbu i 50 proc. pracowników Departamentu Obrony. Zamknięte zostaną wszystkie parki narodowe, co oznacza, że turyści nie będą mogli oglądać np. Wielkiego Kanionu Kolorado. W Waszyngtonie zamknięte zostaną państwowe muzea i zoo, nie będą działać nawet fontanny przed pomnikami. W Nowym Jorku turyści nie będą mogli odwiedzać Statui Wolności.

Armia może spać spokojnie

Amerykańscy żołnierze, nawet ci walczący w Afganistanie, mieli przestać dostawać żołd, ale byłby to już zbyt wielki skandal - wczoraj wieczorem kongresmeni ekspresowo i jednogłośnie przegłosowali ustawę, że nadal będzie wypłacany. Obama podpisał ją o dziesiątej w nocy, czyli dwie godziny przed godziną zero.

Emerytury będą dalej wypłacane, a seniorzy i najbiedniejsi mają zapewnioną darmową opiekę medyczną, ponieważ te wydatki są zdefiniowane w USA jako obowiązkowe - w odróżnieniu od wydatków uznaniowych, które można zmieniać w budżecie.

W wystąpieniu telewizyjnym Obama zwrócił się do amerykańskich żołnierzy, mówiąc, że ich służba utrzymuje "normalny status"; ostrzegł zarazem cywilnych pracowników ministerstwa obrony przed możliwością urlopów. "Wy i wasze rodziny zasługujecie na coś lepszego niż paraliż, jaki obserwujemy w Kongresie" - dodał prezydent. Zapewnił, że wspólnie z Kongresem będzie robił wszystko, aby przywrócić normalne działanie państwa.

Wszystko przez Obamacare

Kością niezgody, którą udławiła się machina polityczna w Waszyngtonie, jest Obamacare, czyli osławiona reforma ubezpieczeń zdrowotnych prezydenta Baracka Obamy. Wywołuje ona ogromne kontrowersje, choć w zasadzie wszyscy w Ameryce zgadzają się, że obecny system opieki zdrowotnej jest chory.

Amerykanie wydają na ochronę zdrowia 18 proc. dochodu narodowego, czyli prawie dwa razy więcej niż Europejczycy (Brytyjczycy i Szwedzi wydają po 9 proc. Niemcy i Francuzi po 11 proc., Polacy 7 proc.). Efekty są przeciętne - średnia długość życia w USA jest o kilka miesięcy krótsza niż na Kubie, która po pół wieku rządów braci Castro jest synonimem upadku i degrengolady państwa.

W USA nie ma państwowego, powszechnego ubezpieczenia; są tylko prywatne firmy, w których każdy może sobie kupić polisę. Nie wszystkich na to stać. Obamacare ma zapewnić opiekę zdrowotną przynajmniej połowie z 50 mln nieubezpieczonych Amerykanów. A może więcej, bo w sondażu Gallupa dwie trzecie nieubezpieczonych deklarowało, że zamierza się ubezpieczyć.

We wtorek ruszył internetowy rynek ubezpieczeń, w którym ludzie będą mogli porównywać i wybierać oferty różnych firm, dowiedzieć się, czy przysługuje im dofinansowanie od państwa (to dotyczy niezamożnych Amerykanów) albo czy mogą ubiegać się o darmową opiekę zdrowotną dla najbiedniejszych. Jeśli złożą aplikację, to zostanie ona rozpatrzona wg nowych zasad - od 1 stycznia firmy ubezpieczeniowe nie będą mogły, tak jak dotąd, odmawiać polisy osobom przewlekle chorym.

Osoby, które mają dość pieniędzy, ale nadal nie będą chciały się ubezpieczyć, zostaną ukarane podwyżką podatków. To jest kluczowy element reformy - ma zapobiec sytuacji, że po nowe polisy zgłoszą się tylko ludzie chorzy. Wtedy niechybnie firmy ubezpieczeniowe podniosłyby ceny, żeby wszyscy klienci zapłacili za nowych, nieopłacalnych klientów. I koszty leczenia jeszcze by wzrosły.

Republikanie wierni wyborcom

Republikanie uważają, że Obamacare jest naruszeniem wolności obywatelskich i gospodarczych - karnym podatkiem "zmusza" obywateli do kupienia polisy, a firmy zmusza do sprzedawania polis każdemu, kto się zgłosi. Po prawej stronie powszechne sa głosy, że Obama wprowadza w Ameryce socjalizm. Sondaże pokazują zresztą, że reformy nie chce większość Amerykanów (za jest ok 40 proc., przeciwko ok 50 proc.).

To, co dzieje się obecnie, to ostatnia, desperacka próba powstrzymania reformy. Kiedy przyszło do uchwalania budżetu, Republikanie, którzy mają większość w niższej izbie Kongresu, postawili Obamie warunek - będziemy finansować rząd tylko pod warunkiem, że Obamacare zostanie odwołana lub przynajmniej zawieszona na rok.

Dziesięć dni temu przegłosowali prowizoryczny budżet, który zakazuje finansowania Obamacare. Od tamtej pory Senat, w którym większość mają Demokraci, trzy razy wyrzucił z projektu zakaz, ale niższa izba trzy razy go przywróciła. Ping-pong będzie z pewnością trwał, ale państwo zostało już częściowo sparaliżowane.

Dlaczego republikanie są tak zdesperowani i nieustępliwi? W pewnym sensie jest to chwalebna wierność wyborcom. Na fali protestu przeciwko Obamacare weszło w ostatnich latach do Kongresu, szczególnie do jego niższej izby, wielu konserwatywnych deputowanych. Obiecywali swoim wyborcom, że będą walczyć przeciwko reformie do upadłego i teraz uczciwie dotrzymują słowa - czy to z potrzeby serca, czy też z cynicznej kalkulacji, że to zapewni im reelekcję.

Druga strona też jest zdeterminowana. Reforma to w zasadzie jedyny dowód, że wielka zmiana, którą obiecywał Obama w 2008 roku i którą uwiódł Amerykę, nie była tylko próżną gadaniną naiwnego kandydata.

- Chciałbym powiedzieć jasno: ważna część reformy zacznie się jutro, bez względu na to, co dziś zdecyduje Konges - mówił w poniedziałek wieczorem prezydent w krótkim telewizyjnym wystąpieniu. - Pieniądze na nią zostały zarezerwowane i nie można jej zatrzymać. Stała się prawem, które przyjęły dwie izby Kongresu, które nosi mój podpis i które sąd najwyższy uznał za zgodne z konstytucją i którego wyborcy nie odrzucili w listopadzie, kiedy głosowali w wyborach prezydenckich...

W najbliższych dniach albo tygodniach okaże się, kto ma mocniejsze nerwy - Republikanie czy Obama. Sondaże wskazują, że większości Amerykanów nie podoba się paraliż rządu i winą obarczają częściej kongresmenów niż prezydenta. Wg badania CNN z weekendu zaufanie do Kongresu sięgnęło dna i wynosi 10 proc. Obama też mocno spadł w sondażach, ale wciąż popiera go 43 proc. Amerykanów.

2013-10-02T20:17:31+01:00

Re: Ameryka się zacięła, czyli rząd USA bez pieniędzy

USA to dziki kraj. Wszyscy wiemy, że rządzi tam tylko forsa, a lobbing jest jak najbardziej legalny :-E

2013-10-02T20:34:02+01:00

Re: Ameryka się zacięła, czyli rząd USA bez pieniędzy

orhom wrote:Wszyscy wiemy, że rządzi tam tylko forsa

To poczekaj, aż się dowiedzą, że w Polsce złoża ropy są. :hee:

2013-10-02T20:48:03+01:00

Re: Ameryka się zacięła, czyli rząd USA bez pieniędzy

A są?

2013-10-14T19:20:29+01:00

Re: Ameryka się zacięła, czyli rząd USA bez pieniędzy

są. w takich ilościach, że nie opłaca się wydobywac.

2013-10-14T21:15:33+01:00

Re: Ameryka się zacięła, czyli rząd USA bez pieniędzy

Aha. Przyznam, nie wiedziałam. A Ameryka...No cóż, w tych czasach furory nie robi. Coraz bardziej się pogrążają.
" Jest cechą głupoty dostrzegać błędy innych,
a zapominać o swoich". Ot, tyle na temat Ameryki.

Return to Polityka