Polski

Resortowe dzieci.

Rozmowy o sprawach związanych z Naszą ukochaną Rzeczpospolitą.
ihtius
http://pl.wikipedia.org wrote:Resortowe dzieci. Media – książka napisana przez troje dziennikarzy: Dorotę Kanię, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza, wydana przez Wydawnictwo Fronda 12 grudnia 2013 roku w Warszawie.
W zamierzeniu książka jest pierwszą publikacją w serii wydawniczej pt. Resortowe dzieci[1], która „ma na celu pokazanie powiązań elit medialnych, biznesowych, politycznych i naukowych III RP ze strukturami PRL-u”[2]. Pierwsza publikacja z tej serii podejmuje próbę ukazania biografii wybranych ludzi mediów z okresu III Rzeczypospolitej (dziennikarzy, producentów telewizyjnych, reżyserów etc.) i ich rodziców, rozpoczynających działalność w okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Równolegle autorzy przedstawili swój opis powstawania stacji telewizyjnych (TVN, Polsat) i czasopism („Polityka” , „Gazeta Wyborcza”). Twórcy książki uważają, że kariery opisanych w nich dziennikarzy nie byłyby możliwe bez ich rodzinnych koneksji. W większości są to ludzie, którzy karierę medialną zaczynali jeszcze w PRL-u, podczas gdy ich rodzice pełnili wysokie pozycje w PZPR (niektórzy przed II wojną światową również w KPP), ale również w resortach siłowych aparatu bezpieczeństwa PRL zarówno cywilnego (UBP, SB, MO), jak i wojskowego (KBW, Informacja Wojskowa, WSW, Zarząd II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego) – stąd też tytuł publikacji[1].
Podawanie w książce odniesień do przeszłości rodziców i krewnych opisywanych ludzi mediów, w tym ich powiązania z partiami komunistycznymi oraz współpracą z aparatem bezpieczeństwa, autorzy książki tłumaczą zamiarem „ukazania środowiska, w którym kształtowały się charaktery i które ułatwiło swoim dzieciom awans”, nie zaś chęcią obciążenia dzieci rzekomymi winami rodziców[3]. Potwierdziła to Dorota Kania w styczniu 2014, informując, że autorzy opisali ludzi, którzy „robili karierę w III RP, a ich korzenie sięgają starego systemu”, zaś kryterium ich doboru do publikacji były „postawia i zachowanie dziennikarzy w III RP i ich stosunek do najważniejszych spraw: lustracji, dekomunizacji, likwidacji WSI oraz do katastrofy smoleńskiej” (w związku tym autorzy mieli pominąć opis osób mogących mieć analogiczne koneksje z przeszłości, które według nich zaświadczyli w późniejszym czasie, że nie mają z komuną nic wspólnego; np. sam współautor Jerzy Targalski, Bronisław Wildstein, Krzysztof Czabański, Piotr Gabryel)[4].
Zawartość merytoryczna książki została oparta na dokumentach zgromadzonych w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej[5][6].

Treść książki została podzielona na osiem rozdziałów[7]:
"Aleja Przyjaciół". Tytuł rozdziału pochodzi od warszawskiej ulicy pod tą samą nazwą, w okresie PRL zamieszkiwanej m.in. przez osoby na stanowiskach państwowych, funkcjonariuszy różnych urzędów, w tym aparatu bezpieczeństwa oraz elitę komunistyczną. W rozdziale zostali opisani założyciele, twórcy, dziennikarze i publicyści „Gazety Wyborczej” wraz z odniesieniami do ich krewnych, przedstawionych jako działacze, pracownicy bądź współpracownicy partii KPP, PZPR oraz służb bezpieczeństwa: Adam Michnik (oraz rodzice Ozjasz Szechter i Helena Michnik)[8], Helena Łuczywo (ojciec Ferdynand Chaber)[9], Wanda Rapaczyńska (rodzice Józef i Katarzyna Gruber)[10], Konstanty Gebert (rodzice Bolesław Gebert i Krystyna Poznańska)[11], Anna Bikont (rodzice Zdzisław Kruczkowski i Wilhelmina Skulska)[12], Edward Krzemień (ojciec Ignacy Krzemień)[13], Ernest Skalski (Jerzy Wilker-Skalski i Zofia Nimen-Skalska)[14], Ludwika Wujec (matka Regina Okrent)[15], Michał Komar (ojciec Wacław Komar)[16], Seweryn Blumsztajn (ojciec Stefan Blumsztajn)[17]. Ponadto opisani zostali Lesław Maleszka[18], Maciej Stasiński[19], Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski[20] i Waldemar Kuczyński[21].
"Nadzorca społeczeństwa". W rozdziale jest kontynuowany opis Adama Michnika, w tym pod kątem jego działalności w powiązaniu z życiem politycznym PRL i III RP oraz ukazane powstanie i początki „Gazety Wyborczej”[22]. Ponadto przedstawieni zostali bracia Aleksander i Eugeniusz Smolarowie, ich rodzice Grzegorz Smolar i Walentyna Najdus[23] oraz Jan Lesiak, m.in. kwestia instrukcja UOP nr 0015/92 i sprawy powiązane[24].
"Marsz intelektualistów ku III RP". Tytuł rozdziału pochodzi od tytułu piosenki Jaceka Kaczmarskiego dedykowanej Danielowi Passentowi[25]. Jest w nim opisana historia powstania, działań i rozwoju redakcji oraz publikacji tygodnika „Polityka”, redaktorzy naczelni pisma Jerzy Baczyński[26], Stefan Żółkiewski[27], Mieczysław Rakowski[28], Jan Bijak[29] oraz pracownicy redakcji, m.in. Zygmunt Kałużyński[30], Andrzej Krzysztof Wróblewski[31], Daniel Passent[32], Marian Turski[33], Ryszard Kapuściński[34], Andrzej Szczypiorski[35], Zygmunt Szeliga[36], Jacek Mojkowski[37], Marek Ostrowski[38], Krzysztof Teodor Toeplitz[39], Wojciech Giełżyński[40], Roman Frister[41], Aleksander Chećko[42], Michał Komar[43], Tadeusz Olszański[44], Andrzej Garlicki[45], Krzysztof Mroziewicz[46] – przedstawieni jako osoby działające w otoczeniu bądź w ramach komunistycznych władz PRL oraz aparatu bezpieczeństwa[47]. Ponadto opisani zostali Jacek Żakowski[48], Janina Paradowska[49], Piotr Pytlakowski[50].
"Dzielenie prasowego tortu". Znalazł się w nim opis historii wydawnictwa RSW "Prasa", jego kontynuatora RSW Prasa-Książka-Ruch (w tym likwidacji i sprzedaży tytułów prasowych)[51], a także odniesienia do innych wydawnictw m.in. Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”[52].
"Wojna służb. Koncesja dla Polsatu". W rozdziale autorzy opisali historię powstania stacji telewizyjnej Polsat[53], w tym przedstawili kulisy otrzymania koncesji na nadawanie oraz powiązania w tej sprawie. W odniesieniu do tematu zostali opisani założyciel programu Zygmunt Solorz-Żak[54], Piotr Nurowski[55] – obaj współpracownicy wywiadu służb PRL; zawarto także odniesienia m.in. do Edwarda Mikołajczyka[56] i Grzegorza Żemka[57]. Ponadto przedstawiony został dziennik prasowy „Kurier Polski”[58].
"„Trójka” – wentyl bezpieczeństwa". Rozdział dotyczy stacji radiowej Programu III Polskiego Radio[59]. Autorzy przedstawili opis historii, dyrektorów oraz zmian w redakcji po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego w Polsce w 1981, które miał wprowadzać wówczas Andrzej Turski[60]. Przedstawieni zostali dziennikarze stacji, m.in.: Monika Olejnik[61], Beata Michniewicz[62], Grzegorz Miecugow[63], Marek Niedźwiecki[64].
"Propaganda w natarciu – TVP". W tej części książki została przedstawiona Telewizja Polska[65]. Opisane zostały w niej osoby związane z TVP, emitowane audycje oraz organy i wydarzenia, m.in.: Maciej Szczepański[66], instytucja Radiokomitetu[67], Krystyna Kurczab-Redlich[68], Jerzy Owsiak (oraz jego ojciec)[69], Robert Kwiatkowski[70], Bogusław Wołoszański[71], Jerzy Iwaszkiewicz[72], Jan Ordyński[73], Nina Terentiew[74] oraz Tadeusz i Piotr Kraśko[75], Olga Lipińska[76], Tomasz Lis[77] i jego żona Hanna (oraz jej ojciec Waldemar Kedaj)[78], programy informacyjne Teleexpress[79], Wiadomości[80], Tadeusz Zwiefka[81], Karol Małcużyński i jego syn[82], Jarosław Gugała[83], Tadeusz Mosz[84].
"Telewizja służbowa". Ostatni rozdział książki dotyczy stacji telewizyjnej TVN[85]. Zostali w nim opisani założyciele Grupy ITI, Mariusz Walter i Jan Wejchert[86], a ponadto dziennikarze i współpracownicy stacji, m.in. Andrzej Morozowski (oraz jego ojciec Mozes)[87], Milan Subotić[88], Justyna Pochanke[89], Katarzyna Kolenda-Zaleska[90], Tomasz Machała[91], Tomasz Sianecki[92], Marcin Meller[93] wraz z odniesieniami do ich krewnych.
Sprzedaż i patronat[edytuj | edytuj kod]

Książka była dostępna w księgarniach od 11 grudnia 2013[94], a jej oficjalna premiera odbyła się 17 grudnia 2013 roku w klubie Hybrydy w Warszawie[95][96].
Pierwotny nakład książki wyniósł 10 000 egzemplarzy, który został wyczerpany w pierwszych dniach po premierze, a publikacja znalazła się na 1. miejscu bestsellerów sprzedaży w sieci Empik i Merlin.pl[97][98][99]. W związku z rosnącym zapotrzebowaniem na zakup książki, wydawnictwo dokonywało kolejnych zwiększeń nakładu; do 13 stycznia 2014 liczba egzemplarzy publikacji zamówionych przez wydawcę i skierowanych do sprzedaży wyniosła 110 tys.[100]. Do 21 stycznia 2014 łączny nakład wyniósł 140 tys. egzemplarzy[101].
Patronami medialnymi książki został dziennik „Gazeta Polska Codziennie”, tygodniki „Gazeta Polska”, „W Sieci”, portale internetowe wPolityce.pl, niezalezna.pl, i Telewizja Republika[1].

Publikacja zyskała różne przyjęcie wśród recenzentów i publicystów. Część z nich wyraziła pozytywną opinię, uznając książkę za pożyteczną, odkrywającą, demaskującą i ukazującą sytuację w mediach[102][103]. Paweł Lisicki zwrócił uwagę, że książka pokazuje, jak „niektóre środowiska były w dużym stopniu opanowane przez byłych agentów”[104]. Sławomir Cenckiewicz broniąc publikacji przed jej krytykami uznają ją za „tylko dalece spóźnioną reakcją na dominację funkcjonariuszy informacji w mediach III RP”[105]. Piotr Bączek uznał, że „dziennikarze, twórcy, artyści, których rodzice aktywnie wspierali system komunistyczny i reżim Jaruzelskiego mają niezwykle korzystną pozycję w mediach”, a za sprawą książki „zdzierana jest z nich maska neutralności, obiektywizmu i dystansu politycznego”[106].

Niektórzy recenzenci wydając pochlebną opinię wskazywali przy tym jej wady i niedociągnięcia[107][108], m.in. dotyczące kwestii techniczno-redakcyjnych[109]. Bronisław Wildstein wskazał, że książka „jako pierwsza pokazuje realne zjawisko”, oraz że „dzięki publikacji możemy obserwować poważny proces reprodukowania się elit PRL-owskich w III RP”[110]; jednocześnie publicysta stwierdził, że jego zdaniem książka zawiera też braki i błędy oraz liczba opisanych przez autorów osób jest zbyt nadmierna[111]. Wśród recenzentów pojawiła się opinia iż „tematyka ukazująca funkcjonowanie polskich mediów w czasach PRL oraz III Rzeczypospolitej, ma współcześnie ogromną poczytność”, zaś „ludzie chcą bliżej poznać ten fakty, uznawane dotychczas za temat tabu”[112]. Inna z recenzji przekazywała, że „skrajne reakcje, ostre dyskusje i szybka wyprzedaż nakładu potwierdzają, że to bodaj najważniejsza książka ostatnich miesięcy”[113].
O książce wypowiadały się zdecydowanie nieprzychylnie osoby opisane w niej m.in. Marcin Meller (określił ją jako „wylewanie szamba i plotkarski Pudelek”[114][115]), Tomasz Lis (określił publikację jako „skondensowaną nienawiść made in Poland”[116], a autorów nazwał „żulami z prawicowego lumpeksu”[117]), Monika Olejnik (zarzuciła Dorocie Kani zawiść i określiła autorów mianem frustratów[118][119]), Jerzy Baczyński (uznał, że przekroczyła „kolejne granice łajdactwa”[120]; ponadto w opublikowanym artykule zarzucił polityczne kryterium doboru opisywanych postaci, pominięcie osób pracujących w mediach określonych przez niego jako prawicowe, w tym np. współautora książki Jerzego Targalskiego, opracowanie materiałów SB z pominięciem zasad pracy historyka, szczątkowość dokumentów źródłowych, które według niego tworzą wrażenie celowego doboru celem potwierdzenia głoszonej tezy, wybiórcze traktowanie czynów osób, a nie całych życiorysów, rzekomy brak rozróżnienia pomiędzy różnymi rodzajami cytowanych dokumentów poświadczających współpracę z reżimem komunistycznym lub chęć takiej współpracy ze strony SB lub czy negatywne opinie ze stron władz, wytworzenie wrażenia, iż dziedziczy się rzekome błędy po rodzinie[121]), Krystyna Kurczab-Redlich (uznając treść o niej w książce za kłamstwa, po publikacji złożyła wniosek o udostępnienie akt z IPN z zamiarem wystąpienia o autolustrację[122]), Jacek Żakowski[123]. Ponadto Jacek Żakowski pod koniec grudnia 2013 złożył w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew cywilny przeciw wydawcy książki, wysuwając w nim szereg żądań oraz domagając się przeprosin[124]. W postanowieniu z 14 stycznia 2014 sąd na okres dwunastu miesięcy uwzględnił żądanie zabezpieczenia powództwa przez Żakowskiego, aby nie rozpowszechniać książek z jego wizerunkiem na okładce i jednocześnie oddalił pozostałe jego żądania w zakresie wniosku o udzielenie zabezpieczenia[125].
Negatywne opinie o książce wyrazili publicyści „Gazety Wyborczej”: Dominika Wielowieyska, Wojciech Maziarski (wyraził zarzut, iż publikacja to „faszystowsko-komunistyczna metoda, by prześladować ludzi za grzechy rodziców”[104][126]), Paweł Wroński[127]. Ponadto Cezary Łazarewicz zarzucił autorom, iż „postawili w najgorszym świetle wszystkich tych dziennikarzy, za którymi sami nie przepadają”[128].


wpolityce.pl wrote:Drogie resortowe dzieci! Nie frasujcie się przypomnieniem rodzinnych życiorysów, wszak były piękne. Prawie tak, jak Wasze kariery. W czym więc rzecz?
Zupełnie nie jest jasne, dlaczego wspaniali, sprawdzeni w trakcie wielu dziennikarskich prób, publicyści, komentatorzy i lśniący elegancją prezenterzy tak bardzo zagniewali się na autorów książki „Media – resortowe dzieci”. Wiem, że pociechy rozmaitych podpór i filarów powojennej Polski najlepiej się czują w rolach, do których w rodzinnych gronach były dość starannie przygotowywane, ale czy warto tak mocno denerwować się publikacją, przecież nawet nie bardzo oceniającą, lecz tylko co nieco przypominającą sielską młodość?
Rozumiałbym, drogie resortowe dzieci, gdyby stronice zapisane przez Dorotę Kanię i Jerzego Targalskiego zawierały same błędy, przeinaczenia, czy wręcz pomówienia, ale tak chyba nie jest. W każdym razie nikt tego nie stara się udowadniać. Być może jakieś drobne pomyłki mogą się w tekście książki znaleźć, to się zdarza, ale wy, drogie resortowe dzieciaczki, nie tu szukacie powodów nieporozumienia. Wam się wydaje, że jesteście i będziecie wciąż nietykalni. Tak jak niegdyś Wasi rodzice, których tak bardzo kochacie.
Nasze resortowe pociechy kochane! Podczas lekcji wychowawczych, w których najpewniej pilnie uczestniczyłyście, raz i drugi przyszło Wam zgubić uwagę. Owszem, trzeba być człowiekiem bardzo wrażliwym, ale nie może ta cecha odnosić się wyłącznie do własnej osoby. Inni też mają rodziców, i też ich kochają lub kochali za życia. Ręczę, że nie słabiej niż Wy swoich. Czy pamiętacie, przecież to niedawna historia, jak wspólnie dręczyliście tatę Marty Kaczyńskiej? Że to on posłał na śmierć wszystkich pasażerów tupolewa, że kazał lądować za wszelką cenę… A tata Joasi i Michała Błasików? Według Was był w kabinie i naciskał, a na dodatek był pijany, a wcześniej kłócił się na lotnisku z pilotem… Przecież dobrze wiecie, żeście kłamali, oczerniali i powielali rosyjskie brednie i dodawali własne! Ale inni rodzice są dla Was mało ważni, Wasi są ponad wszystko! Jeśli chcecie, to podobnych przykładów mogę w ciągu piętnastu minut podać znacznie więcej.
Dziateczki resortowe, nasze skarby umiłowane, odziedziczone po poprzedniej, zniewolonej Polsce! Zacznijcie wreszcie szanować innych, tak jak chcielibyście, żeby Was szanowano, ale po pierwsze zróbcie coś, by na ten szacunek choć troszeczkę zasłużyć. I nie gniewajcie się na tych, którzy Wam przypominają trochę inne obrazki rodzinne, niż te wybielone przez Was. Wasze szczęście często było budowane na nieszczęściu innych. Jeśli powojenny czas był pełen draństwa i politycznego szaleństwa, to resort, o którym mowa w zaprowadzaniu i kontynuowaniu tych zdziczeń brylował. Przyjmijcie to, resortowe dzieci do wiadomości. Nie wymagam, by do wiadomości akceptującej, broń Boże. I naprawdę pamiętajcie o rodzicach, ale nie tylko swoich.


http://niezalezna.pl wrote:Resortowe dzieci się tłumaczą – Michał Komar

Kochałem ojca i nadal go kocham. Był wspaniałym, prawym, bardzo odważnym człowiekiem. Wiem, gdzie popełnił błędy. To są skomplikowane sprawy – mówił w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” Michał Komar. Zapomniał dodać, że jego ojciec Wacław Komar „Kucyk” był w KPP specjalistą od wykonywania partyjnych wyroków śmierci.
Mendel Kossoj ps. Kucyk był w Komunistycznej Partii Polski wykonawcą wyroków śmierci wydawanych przez partię na ludzi uznanych za „agentów burżuazji” i współpracowników policji państwa polskiego, które komuniści chcieli zniszczyć. Sam Wacław Komar chwalił się tymi skrytobójstwami: „26 lipca 1926 roku wspólnie z Felkiem dziobatym i Pikusiem zabiłem prowokatora Bednarza”, a następnie „18 października 1926 zabiłem prowokatora »Kostka«”. „Kucyk” miał ręce pełne roboty, czym chwali się w swoich zapiskach: „W listopadzie 1926 tow. Lampe wysłał mnie z ramienia partii dla organizacji zabójstwa prowokatora w Zagłębiu Dąbrowskim”. Po pół roku znów była dla niego robota. „10 maja 1927 r. zabiłem prowokatora Niewiarowskiego”. Predyspozycje Wacława Komara do mokrej roboty spowodowały, że jeszcze w tym samym – 1927 – roku partia przerzuciła go do kraju, w którym najwyżej ceniono takie talenty. W Sowietach „Kucyk” ukończył kurs przygotowawczy dla kadry dowódczej organizowany przez sztab Armii Czerwonej.
Sowiecki agent
Teraz już czekała go kariera w czołowym oddziale klasy robotniczej, czyli w NKWD. To właśnie sowiecka bezpieka w 1933 r. skierowała Komara do przygotowywania krwawej rewolucji w Niemczech. W tym czasie faszyści byli jeszcze wrogami ZSRS na równi z socjaldemokratami. Sowieckiego agenta „Kucyka” szybko przerzucono do Polski. Wkrótce czekało na niego nowe zadanie.
W 1936 r. Wacław Komar pojechał walczyć o władzę sowiecką w Hiszpanii, gdzie był dowódcą brygady. Trzeba pamiętać, że enkawudyści zajmowali się wówczas przede wszystkim mordowaniem niekomunistów, walczących w szeregach wojsk republiki przeciwko gen. Franco.
Po upadku republiki Komar wycofał się do Francji, gdzie w roku 1940 wstąpił do tworzonej właśnie Armii Polskiej. Zgodnie z dyrektywami Stalina komuniści mieli rozkładać od środka Armię Polską we Francji, gdyż przecież wojna była „imperialistyczna” i należało „demaskować jej prawdziwe oblicze jako broni w rękach anglo-francuskiego imperializmu”.
Po kapitulacji Komar doczekał wyzwolenia Francji w obozie jenieckim. Gdy w 1945 r. wrócił do kraju, był nieocenionym organizatorem bezpieczeństwa. Najpierw został szefem II Oddziału Sztabu Generalnego WP (1945–1947), czyli wywiadu wojskowego, a wkrótce (1947) dyrektorem Wydziału II Samodzielnego, czyli wywiadu cywilnego, i pełnił te funkcje jednocześnie. Po połączeniu obie te instytucje przekształcono w Departament VII MBP (1947–1950). Po pobycie w więzieniu (1952–1954) gen. Komar powrócił do MSW, w którym zajmował funkcje kierownicze do roku 1967, czyli do kolejnej wojny komunistycznych gangów.
„Pan Tadeusz” w optyce postsowieckiej
Syn Wacława Komara, Michał, pisarz, scenarzysta filmowy, autor sztuk teatralnych i publicysta – jak czytamy w notkach biograficznych – w 1982 r. otrzymał doktorat w dziedzinie nauk humanistycznych. Pracował w redakcjach „Szpilek” i „Miesięcznika Literackiego”, współpracował z redakcjami „Współczesności” i „Dialogu”. W czasie pierwszej Solidarności i stanu wojennego był kierownikiem literackim zespołu filmowego „Silesia”, kiedy kierował nim Ernest Bryll.
Michał Komar jest m.in. autorem wywiadów z Władysławem Bartoszewskim, Stefanem Mellerem, Sławomirem Petelickim, Krzysztofem Kozłowskim. Publikuje na łamach „Gazety Wyborczej” oraz „Tygodnika Powszechnego”. W telewizji TVN24 można było go oglądać w programie Mateusza Cieślika i Agaty Passent „Xięgarnia”. Na uwagę zasługuje jego recenzja „Pana Tadeusza” (odcinek 21). Epopeję narodową sprowadził do opowieści, w której polska szlachta jest bandą pijaków, nieudolnych napastników – Komar starannie wylicza, co piją, twierdzi, że potem mają „straszny sen na kacu”. Rosjanie, przebiegli i mądrzejsi, przyjeżdżają i wiążą pijaną tłuszczę. Niczego więcej Komar w dziele Mickiewicza nie dostrzegł. „Czytajcie Pana Tadeusza, to dzieło nieśmiertelne” – zakończył. Już sama ta recenzja najważniejszego dla polskiej tożsamości utworu demaskuje tego „intelektualistę” III RP.
„Jakieś obce smoki” – można powtórzyć za Jarosławem Markiem Rymkiewiczem słowa opisujące postkomunistyczne elity rządzące. Współczesne teksty Michała Komara też nie pozostawiają złudzeń – widać w nich przywiązanie do establishmentu III RP.
Po 1989 r. Michał Komar założył Nową Telewizję Warszawa – NTW, która nadawała na częstotliwościach należących do wojska. NTW była powiązana z Polonią 1 – stacją Nicoli Grauso. Została jednak zlikwidowana w 1994 r. w związku z decyzją KRRiT, która nie przyznała Polonii 1 koncesji na nadawanie.
Niedługo po zamknięciu NTW Michał Komar został redaktorem naczelnym „Sztandaru Młodych”. Pismo młodych komunistów, które przejął we władanie, przestało się ukazywać w lipcu 1997 r. Komar stał się w ten sposób grabarzem tytułu istniejącego od 1950 r.
Porachunki w bezpiece
W wywiadzie przeprowadzonym przez Pawła Reszkę w „Tygodniku Powszechnym” Komar junior opowiada, jak komuniści torturowali jego ojca w roku 1952. Zapomina tylko, że to były porachunki między zbrodniarzami. To nie za wolną Polskę cierpiał jego ojciec w więzieniu Informacji Wojskowej.
Komara posadzili jego towarzysze zbrodni, gdy Bierut przystąpił do wyeliminowania tzw. hiszpanów, czyli komunistów, którzy na rozkaz Stalina walczyli w Brygadach Międzynarodowych w Hiszpanii, a później krwawo budowali komunizm w Polsce. Teraz stali się niepotrzebni, więc zastosowano wobec nich metody, którymi to oni przedtem tępili patriotów. Dlatego później „hiszpanie” mogli występować jako ofiary stalinizmu. I tak wojna gangów urosła do rangi bohaterskiej walki o wolność.Michał Komar skarży się, że ludzie się cieszyli, iż jego „prawy” ojciec siedzi. A dlaczego mieli się wzruszać, że człowiek, który budował komunizm na trupach patriotów padł ofiarą własnych metod? Gdy gangsterzy do siebie strzelają, normalny człowiek żadnego z nich nie żałuje. A niech się wytłuką nawzajem. Niech zobaczą, jak smakuje los, który gotowali innym.
Nie błędy, tylko zbrodnie
Nikt nie oczekuje, by Michał Komar wyrzekł się ojca, tylko by nie fałszował historii. Wacław Komar nie popełniał błędów, tylko większość życia poświęcił budowie zbrodniczego systemu. Zakończył swoje dzieło w 1967 r. nie z własnej woli, tylko dlatego że tak postanowili towarzysze z bezpieki.
Michał Komar proponuje też szlachetne wzorce do naśladowania. „Ale Gross wywołał dyskusję tą książką, książką o Jedwabnem, […]. To doskonały socjolog i historyk. On stawia istotne pytania”.
No to już wiemy, jak stawiać istotne pytania. Wszystko, co o nas źle świadczy, jest kłamstwem. Wobec innych kłamać można i należy, boto jest stawianie istotnych pytań.
Dowiadujemy się nawet, że sfałszowaliśmy faksymile dokumentu IPN u, ponieważ dotyczy Eugeniusza Smolara, no a on jest „nasz”, czyli z definicji poza wszelkimi zarzutami – prawy i szlachetny.
„Resortowe dzieci” najwyraźniej czekają na książkę, która wybieli ich rodziców, tzn. pokaże „złożoność historii” i uzasadni pozycję zajmowaną przez nich dzięki stalinowskiemu desantowi seniorów. I wtedy taka głęboka książka może opisywać „bohaterskie” dokonywanie przez Wacława Komara mordów na partyjny rozkaz.


http://niezalezna.pl wrote:Rozliczanie III RP - Resortowe dzieci się tłumaczą.
Poświęcona mediom pierwsza część cyklu pt. „Resortowe dzieci” wywołała strach i wściekłość bohaterów książki. Wczoraj na łamach „Newsweeka” ze swojej przeszłości tłumaczyła się Monika Olejnik.
Mówiła m.in., że Lech Wałęsa zapraszał ją na swoje urodziny, ponieważ „szanował i doceniał” jej pracę. Zapomniała jednak dodać, że na urodziny Wałęsy, który w archiwach komunistycznej bezpieki figuruje jako TW „Bolek”, jeździła z Gromosławem Czempińskim. Ten były esbek i funkcjonariusz peerelowskiego wywiadu w czasie prezydentury Lecha Wałęsy był szefem Urzędu Ochrony Państwa.
Olejnik tłumaczy się również z przeszłości swojego ojca Tadeusza Olejnika, funkcjonariusza SB i jednocześnie zasłużonego działacza PZPR-u. Minimalizuje jego rolę – tymczasem ze znajdujących się w IPN-ie archiwów jednoznacznie wynika, że był on zasłużonym esbekiem i długoletnim działaczem partyjno-politycznym.
Monika Olejnik znalazła się w grupie dziennikarzy, którzy w stanie wojennym w 1982 r. trafili do III Programu Polskiego Radia. Od 13 grudnia 1981 r. do 5 kwietnia 1982 r. Trójka nie nadawała programu – wszyscy dziennikarze, którzy nie zgadzali się na reżim Jaruzelskiego, zostali zwolnieni z pracy. Po 5 kwietnia 1982 r. szefem III Programu PR został Andrzej Turski (syn funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, według dokumentów IPN‑u zarejestrowany jako kontakt operacyjny) i zaczął tworzyć nowy zespół, do którego trafili m.in. Tomasz Sianecki (syn walczącego z Kościołem funkcjonariusza SB), Grzegorz Miecugow, którego ojciec był stalinowskim dziennikarzem, i właśnie Monika Olejnik.
Page 1 of 1 1 https://forum.thecompany.pl/polityka/resortowe-dzieci-t3291.html
2014-02-01T23:40:41+01:00
http://pl.wikipedia.org wrote:Resortowe dzieci. Media – książka napisana przez troje dziennikarzy: Dorotę Kanię, Jerzego Targalskiego i Macieja Marosza, wydana przez Wydawnictwo Fronda 12 grudnia 2013 roku w Warszawie.
W zamierzeniu książka jest pierwszą publikacją w serii wydawniczej pt. Resortowe dzieci[1], która „ma na celu pokazanie powiązań elit medialnych, biznesowych, politycznych i naukowych III RP ze strukturami PRL-u”[2]. Pierwsza publikacja z tej serii podejmuje próbę ukazania biografii wybranych ludzi mediów z okresu III Rzeczypospolitej (dziennikarzy, producentów telewizyjnych, reżyserów etc.) i ich rodziców, rozpoczynających działalność w okresie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Równolegle autorzy przedstawili swój opis powstawania stacji telewizyjnych (TVN, Polsat) i czasopism („Polityka” , „Gazeta Wyborcza”). Twórcy książki uważają, że kariery opisanych w nich dziennikarzy nie byłyby możliwe bez ich rodzinnych koneksji. W większości są to ludzie, którzy karierę medialną zaczynali jeszcze w PRL-u, podczas gdy ich rodzice pełnili wysokie pozycje w PZPR (niektórzy przed II wojną światową również w KPP), ale również w resortach siłowych aparatu bezpieczeństwa PRL zarówno cywilnego (UBP, SB, MO), jak i wojskowego (KBW, Informacja Wojskowa, WSW, Zarząd II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego) – stąd też tytuł publikacji[1].
Podawanie w książce odniesień do przeszłości rodziców i krewnych opisywanych ludzi mediów, w tym ich powiązania z partiami komunistycznymi oraz współpracą z aparatem bezpieczeństwa, autorzy książki tłumaczą zamiarem „ukazania środowiska, w którym kształtowały się charaktery i które ułatwiło swoim dzieciom awans”, nie zaś chęcią obciążenia dzieci rzekomymi winami rodziców[3]. Potwierdziła to Dorota Kania w styczniu 2014, informując, że autorzy opisali ludzi, którzy „robili karierę w III RP, a ich korzenie sięgają starego systemu”, zaś kryterium ich doboru do publikacji były „postawia i zachowanie dziennikarzy w III RP i ich stosunek do najważniejszych spraw: lustracji, dekomunizacji, likwidacji WSI oraz do katastrofy smoleńskiej” (w związku tym autorzy mieli pominąć opis osób mogących mieć analogiczne koneksje z przeszłości, które według nich zaświadczyli w późniejszym czasie, że nie mają z komuną nic wspólnego; np. sam współautor Jerzy Targalski, Bronisław Wildstein, Krzysztof Czabański, Piotr Gabryel)[4].
Zawartość merytoryczna książki została oparta na dokumentach zgromadzonych w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej[5][6].

Treść książki została podzielona na osiem rozdziałów[7]:
"Aleja Przyjaciół". Tytuł rozdziału pochodzi od warszawskiej ulicy pod tą samą nazwą, w okresie PRL zamieszkiwanej m.in. przez osoby na stanowiskach państwowych, funkcjonariuszy różnych urzędów, w tym aparatu bezpieczeństwa oraz elitę komunistyczną. W rozdziale zostali opisani założyciele, twórcy, dziennikarze i publicyści „Gazety Wyborczej” wraz z odniesieniami do ich krewnych, przedstawionych jako działacze, pracownicy bądź współpracownicy partii KPP, PZPR oraz służb bezpieczeństwa: Adam Michnik (oraz rodzice Ozjasz Szechter i Helena Michnik)[8], Helena Łuczywo (ojciec Ferdynand Chaber)[9], Wanda Rapaczyńska (rodzice Józef i Katarzyna Gruber)[10], Konstanty Gebert (rodzice Bolesław Gebert i Krystyna Poznańska)[11], Anna Bikont (rodzice Zdzisław Kruczkowski i Wilhelmina Skulska)[12], Edward Krzemień (ojciec Ignacy Krzemień)[13], Ernest Skalski (Jerzy Wilker-Skalski i Zofia Nimen-Skalska)[14], Ludwika Wujec (matka Regina Okrent)[15], Michał Komar (ojciec Wacław Komar)[16], Seweryn Blumsztajn (ojciec Stefan Blumsztajn)[17]. Ponadto opisani zostali Lesław Maleszka[18], Maciej Stasiński[19], Agnieszka Kublik, Wojciech Czuchnowski[20] i Waldemar Kuczyński[21].
"Nadzorca społeczeństwa". W rozdziale jest kontynuowany opis Adama Michnika, w tym pod kątem jego działalności w powiązaniu z życiem politycznym PRL i III RP oraz ukazane powstanie i początki „Gazety Wyborczej”[22]. Ponadto przedstawieni zostali bracia Aleksander i Eugeniusz Smolarowie, ich rodzice Grzegorz Smolar i Walentyna Najdus[23] oraz Jan Lesiak, m.in. kwestia instrukcja UOP nr 0015/92 i sprawy powiązane[24].
"Marsz intelektualistów ku III RP". Tytuł rozdziału pochodzi od tytułu piosenki Jaceka Kaczmarskiego dedykowanej Danielowi Passentowi[25]. Jest w nim opisana historia powstania, działań i rozwoju redakcji oraz publikacji tygodnika „Polityka”, redaktorzy naczelni pisma Jerzy Baczyński[26], Stefan Żółkiewski[27], Mieczysław Rakowski[28], Jan Bijak[29] oraz pracownicy redakcji, m.in. Zygmunt Kałużyński[30], Andrzej Krzysztof Wróblewski[31], Daniel Passent[32], Marian Turski[33], Ryszard Kapuściński[34], Andrzej Szczypiorski[35], Zygmunt Szeliga[36], Jacek Mojkowski[37], Marek Ostrowski[38], Krzysztof Teodor Toeplitz[39], Wojciech Giełżyński[40], Roman Frister[41], Aleksander Chećko[42], Michał Komar[43], Tadeusz Olszański[44], Andrzej Garlicki[45], Krzysztof Mroziewicz[46] – przedstawieni jako osoby działające w otoczeniu bądź w ramach komunistycznych władz PRL oraz aparatu bezpieczeństwa[47]. Ponadto opisani zostali Jacek Żakowski[48], Janina Paradowska[49], Piotr Pytlakowski[50].
"Dzielenie prasowego tortu". Znalazł się w nim opis historii wydawnictwa RSW "Prasa", jego kontynuatora RSW Prasa-Książka-Ruch (w tym likwidacji i sprzedaży tytułów prasowych)[51], a także odniesienia do innych wydawnictw m.in. Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik”[52].
"Wojna służb. Koncesja dla Polsatu". W rozdziale autorzy opisali historię powstania stacji telewizyjnej Polsat[53], w tym przedstawili kulisy otrzymania koncesji na nadawanie oraz powiązania w tej sprawie. W odniesieniu do tematu zostali opisani założyciel programu Zygmunt Solorz-Żak[54], Piotr Nurowski[55] – obaj współpracownicy wywiadu służb PRL; zawarto także odniesienia m.in. do Edwarda Mikołajczyka[56] i Grzegorza Żemka[57]. Ponadto przedstawiony został dziennik prasowy „Kurier Polski”[58].
"„Trójka” – wentyl bezpieczeństwa". Rozdział dotyczy stacji radiowej Programu III Polskiego Radio[59]. Autorzy przedstawili opis historii, dyrektorów oraz zmian w redakcji po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego w Polsce w 1981, które miał wprowadzać wówczas Andrzej Turski[60]. Przedstawieni zostali dziennikarze stacji, m.in.: Monika Olejnik[61], Beata Michniewicz[62], Grzegorz Miecugow[63], Marek Niedźwiecki[64].
"Propaganda w natarciu – TVP". W tej części książki została przedstawiona Telewizja Polska[65]. Opisane zostały w niej osoby związane z TVP, emitowane audycje oraz organy i wydarzenia, m.in.: Maciej Szczepański[66], instytucja Radiokomitetu[67], Krystyna Kurczab-Redlich[68], Jerzy Owsiak (oraz jego ojciec)[69], Robert Kwiatkowski[70], Bogusław Wołoszański[71], Jerzy Iwaszkiewicz[72], Jan Ordyński[73], Nina Terentiew[74] oraz Tadeusz i Piotr Kraśko[75], Olga Lipińska[76], Tomasz Lis[77] i jego żona Hanna (oraz jej ojciec Waldemar Kedaj)[78], programy informacyjne Teleexpress[79], Wiadomości[80], Tadeusz Zwiefka[81], Karol Małcużyński i jego syn[82], Jarosław Gugała[83], Tadeusz Mosz[84].
"Telewizja służbowa". Ostatni rozdział książki dotyczy stacji telewizyjnej TVN[85]. Zostali w nim opisani założyciele Grupy ITI, Mariusz Walter i Jan Wejchert[86], a ponadto dziennikarze i współpracownicy stacji, m.in. Andrzej Morozowski (oraz jego ojciec Mozes)[87], Milan Subotić[88], Justyna Pochanke[89], Katarzyna Kolenda-Zaleska[90], Tomasz Machała[91], Tomasz Sianecki[92], Marcin Meller[93] wraz z odniesieniami do ich krewnych.
Sprzedaż i patronat[edytuj | edytuj kod]

Książka była dostępna w księgarniach od 11 grudnia 2013[94], a jej oficjalna premiera odbyła się 17 grudnia 2013 roku w klubie Hybrydy w Warszawie[95][96].
Pierwotny nakład książki wyniósł 10 000 egzemplarzy, który został wyczerpany w pierwszych dniach po premierze, a publikacja znalazła się na 1. miejscu bestsellerów sprzedaży w sieci Empik i Merlin.pl[97][98][99]. W związku z rosnącym zapotrzebowaniem na zakup książki, wydawnictwo dokonywało kolejnych zwiększeń nakładu; do 13 stycznia 2014 liczba egzemplarzy publikacji zamówionych przez wydawcę i skierowanych do sprzedaży wyniosła 110 tys.[100]. Do 21 stycznia 2014 łączny nakład wyniósł 140 tys. egzemplarzy[101].
Patronami medialnymi książki został dziennik „Gazeta Polska Codziennie”, tygodniki „Gazeta Polska”, „W Sieci”, portale internetowe wPolityce.pl, niezalezna.pl, i Telewizja Republika[1].

Publikacja zyskała różne przyjęcie wśród recenzentów i publicystów. Część z nich wyraziła pozytywną opinię, uznając książkę za pożyteczną, odkrywającą, demaskującą i ukazującą sytuację w mediach[102][103]. Paweł Lisicki zwrócił uwagę, że książka pokazuje, jak „niektóre środowiska były w dużym stopniu opanowane przez byłych agentów”[104]. Sławomir Cenckiewicz broniąc publikacji przed jej krytykami uznają ją za „tylko dalece spóźnioną reakcją na dominację funkcjonariuszy informacji w mediach III RP”[105]. Piotr Bączek uznał, że „dziennikarze, twórcy, artyści, których rodzice aktywnie wspierali system komunistyczny i reżim Jaruzelskiego mają niezwykle korzystną pozycję w mediach”, a za sprawą książki „zdzierana jest z nich maska neutralności, obiektywizmu i dystansu politycznego”[106].

Niektórzy recenzenci wydając pochlebną opinię wskazywali przy tym jej wady i niedociągnięcia[107][108], m.in. dotyczące kwestii techniczno-redakcyjnych[109]. Bronisław Wildstein wskazał, że książka „jako pierwsza pokazuje realne zjawisko”, oraz że „dzięki publikacji możemy obserwować poważny proces reprodukowania się elit PRL-owskich w III RP”[110]; jednocześnie publicysta stwierdził, że jego zdaniem książka zawiera też braki i błędy oraz liczba opisanych przez autorów osób jest zbyt nadmierna[111]. Wśród recenzentów pojawiła się opinia iż „tematyka ukazująca funkcjonowanie polskich mediów w czasach PRL oraz III Rzeczypospolitej, ma współcześnie ogromną poczytność”, zaś „ludzie chcą bliżej poznać ten fakty, uznawane dotychczas za temat tabu”[112]. Inna z recenzji przekazywała, że „skrajne reakcje, ostre dyskusje i szybka wyprzedaż nakładu potwierdzają, że to bodaj najważniejsza książka ostatnich miesięcy”[113].
O książce wypowiadały się zdecydowanie nieprzychylnie osoby opisane w niej m.in. Marcin Meller (określił ją jako „wylewanie szamba i plotkarski Pudelek”[114][115]), Tomasz Lis (określił publikację jako „skondensowaną nienawiść made in Poland”[116], a autorów nazwał „żulami z prawicowego lumpeksu”[117]), Monika Olejnik (zarzuciła Dorocie Kani zawiść i określiła autorów mianem frustratów[118][119]), Jerzy Baczyński (uznał, że przekroczyła „kolejne granice łajdactwa”[120]; ponadto w opublikowanym artykule zarzucił polityczne kryterium doboru opisywanych postaci, pominięcie osób pracujących w mediach określonych przez niego jako prawicowe, w tym np. współautora książki Jerzego Targalskiego, opracowanie materiałów SB z pominięciem zasad pracy historyka, szczątkowość dokumentów źródłowych, które według niego tworzą wrażenie celowego doboru celem potwierdzenia głoszonej tezy, wybiórcze traktowanie czynów osób, a nie całych życiorysów, rzekomy brak rozróżnienia pomiędzy różnymi rodzajami cytowanych dokumentów poświadczających współpracę z reżimem komunistycznym lub chęć takiej współpracy ze strony SB lub czy negatywne opinie ze stron władz, wytworzenie wrażenia, iż dziedziczy się rzekome błędy po rodzinie[121]), Krystyna Kurczab-Redlich (uznając treść o niej w książce za kłamstwa, po publikacji złożyła wniosek o udostępnienie akt z IPN z zamiarem wystąpienia o autolustrację[122]), Jacek Żakowski[123]. Ponadto Jacek Żakowski pod koniec grudnia 2013 złożył w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew cywilny przeciw wydawcy książki, wysuwając w nim szereg żądań oraz domagając się przeprosin[124]. W postanowieniu z 14 stycznia 2014 sąd na okres dwunastu miesięcy uwzględnił żądanie zabezpieczenia powództwa przez Żakowskiego, aby nie rozpowszechniać książek z jego wizerunkiem na okładce i jednocześnie oddalił pozostałe jego żądania w zakresie wniosku o udzielenie zabezpieczenia[125].
Negatywne opinie o książce wyrazili publicyści „Gazety Wyborczej”: Dominika Wielowieyska, Wojciech Maziarski (wyraził zarzut, iż publikacja to „faszystowsko-komunistyczna metoda, by prześladować ludzi za grzechy rodziców”[104][126]), Paweł Wroński[127]. Ponadto Cezary Łazarewicz zarzucił autorom, iż „postawili w najgorszym świetle wszystkich tych dziennikarzy, za którymi sami nie przepadają”[128].


wpolityce.pl wrote:Drogie resortowe dzieci! Nie frasujcie się przypomnieniem rodzinnych życiorysów, wszak były piękne. Prawie tak, jak Wasze kariery. W czym więc rzecz?
Zupełnie nie jest jasne, dlaczego wspaniali, sprawdzeni w trakcie wielu dziennikarskich prób, publicyści, komentatorzy i lśniący elegancją prezenterzy tak bardzo zagniewali się na autorów książki „Media – resortowe dzieci”. Wiem, że pociechy rozmaitych podpór i filarów powojennej Polski najlepiej się czują w rolach, do których w rodzinnych gronach były dość starannie przygotowywane, ale czy warto tak mocno denerwować się publikacją, przecież nawet nie bardzo oceniającą, lecz tylko co nieco przypominającą sielską młodość?
Rozumiałbym, drogie resortowe dzieci, gdyby stronice zapisane przez Dorotę Kanię i Jerzego Targalskiego zawierały same błędy, przeinaczenia, czy wręcz pomówienia, ale tak chyba nie jest. W każdym razie nikt tego nie stara się udowadniać. Być może jakieś drobne pomyłki mogą się w tekście książki znaleźć, to się zdarza, ale wy, drogie resortowe dzieciaczki, nie tu szukacie powodów nieporozumienia. Wam się wydaje, że jesteście i będziecie wciąż nietykalni. Tak jak niegdyś Wasi rodzice, których tak bardzo kochacie.
Nasze resortowe pociechy kochane! Podczas lekcji wychowawczych, w których najpewniej pilnie uczestniczyłyście, raz i drugi przyszło Wam zgubić uwagę. Owszem, trzeba być człowiekiem bardzo wrażliwym, ale nie może ta cecha odnosić się wyłącznie do własnej osoby. Inni też mają rodziców, i też ich kochają lub kochali za życia. Ręczę, że nie słabiej niż Wy swoich. Czy pamiętacie, przecież to niedawna historia, jak wspólnie dręczyliście tatę Marty Kaczyńskiej? Że to on posłał na śmierć wszystkich pasażerów tupolewa, że kazał lądować za wszelką cenę… A tata Joasi i Michała Błasików? Według Was był w kabinie i naciskał, a na dodatek był pijany, a wcześniej kłócił się na lotnisku z pilotem… Przecież dobrze wiecie, żeście kłamali, oczerniali i powielali rosyjskie brednie i dodawali własne! Ale inni rodzice są dla Was mało ważni, Wasi są ponad wszystko! Jeśli chcecie, to podobnych przykładów mogę w ciągu piętnastu minut podać znacznie więcej.
Dziateczki resortowe, nasze skarby umiłowane, odziedziczone po poprzedniej, zniewolonej Polsce! Zacznijcie wreszcie szanować innych, tak jak chcielibyście, żeby Was szanowano, ale po pierwsze zróbcie coś, by na ten szacunek choć troszeczkę zasłużyć. I nie gniewajcie się na tych, którzy Wam przypominają trochę inne obrazki rodzinne, niż te wybielone przez Was. Wasze szczęście często było budowane na nieszczęściu innych. Jeśli powojenny czas był pełen draństwa i politycznego szaleństwa, to resort, o którym mowa w zaprowadzaniu i kontynuowaniu tych zdziczeń brylował. Przyjmijcie to, resortowe dzieci do wiadomości. Nie wymagam, by do wiadomości akceptującej, broń Boże. I naprawdę pamiętajcie o rodzicach, ale nie tylko swoich.


http://niezalezna.pl wrote:Resortowe dzieci się tłumaczą – Michał Komar

Kochałem ojca i nadal go kocham. Był wspaniałym, prawym, bardzo odważnym człowiekiem. Wiem, gdzie popełnił błędy. To są skomplikowane sprawy – mówił w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” Michał Komar. Zapomniał dodać, że jego ojciec Wacław Komar „Kucyk” był w KPP specjalistą od wykonywania partyjnych wyroków śmierci.
Mendel Kossoj ps. Kucyk był w Komunistycznej Partii Polski wykonawcą wyroków śmierci wydawanych przez partię na ludzi uznanych za „agentów burżuazji” i współpracowników policji państwa polskiego, które komuniści chcieli zniszczyć. Sam Wacław Komar chwalił się tymi skrytobójstwami: „26 lipca 1926 roku wspólnie z Felkiem dziobatym i Pikusiem zabiłem prowokatora Bednarza”, a następnie „18 października 1926 zabiłem prowokatora »Kostka«”. „Kucyk” miał ręce pełne roboty, czym chwali się w swoich zapiskach: „W listopadzie 1926 tow. Lampe wysłał mnie z ramienia partii dla organizacji zabójstwa prowokatora w Zagłębiu Dąbrowskim”. Po pół roku znów była dla niego robota. „10 maja 1927 r. zabiłem prowokatora Niewiarowskiego”. Predyspozycje Wacława Komara do mokrej roboty spowodowały, że jeszcze w tym samym – 1927 – roku partia przerzuciła go do kraju, w którym najwyżej ceniono takie talenty. W Sowietach „Kucyk” ukończył kurs przygotowawczy dla kadry dowódczej organizowany przez sztab Armii Czerwonej.
Sowiecki agent
Teraz już czekała go kariera w czołowym oddziale klasy robotniczej, czyli w NKWD. To właśnie sowiecka bezpieka w 1933 r. skierowała Komara do przygotowywania krwawej rewolucji w Niemczech. W tym czasie faszyści byli jeszcze wrogami ZSRS na równi z socjaldemokratami. Sowieckiego agenta „Kucyka” szybko przerzucono do Polski. Wkrótce czekało na niego nowe zadanie.
W 1936 r. Wacław Komar pojechał walczyć o władzę sowiecką w Hiszpanii, gdzie był dowódcą brygady. Trzeba pamiętać, że enkawudyści zajmowali się wówczas przede wszystkim mordowaniem niekomunistów, walczących w szeregach wojsk republiki przeciwko gen. Franco.
Po upadku republiki Komar wycofał się do Francji, gdzie w roku 1940 wstąpił do tworzonej właśnie Armii Polskiej. Zgodnie z dyrektywami Stalina komuniści mieli rozkładać od środka Armię Polską we Francji, gdyż przecież wojna była „imperialistyczna” i należało „demaskować jej prawdziwe oblicze jako broni w rękach anglo-francuskiego imperializmu”.
Po kapitulacji Komar doczekał wyzwolenia Francji w obozie jenieckim. Gdy w 1945 r. wrócił do kraju, był nieocenionym organizatorem bezpieczeństwa. Najpierw został szefem II Oddziału Sztabu Generalnego WP (1945–1947), czyli wywiadu wojskowego, a wkrótce (1947) dyrektorem Wydziału II Samodzielnego, czyli wywiadu cywilnego, i pełnił te funkcje jednocześnie. Po połączeniu obie te instytucje przekształcono w Departament VII MBP (1947–1950). Po pobycie w więzieniu (1952–1954) gen. Komar powrócił do MSW, w którym zajmował funkcje kierownicze do roku 1967, czyli do kolejnej wojny komunistycznych gangów.
„Pan Tadeusz” w optyce postsowieckiej
Syn Wacława Komara, Michał, pisarz, scenarzysta filmowy, autor sztuk teatralnych i publicysta – jak czytamy w notkach biograficznych – w 1982 r. otrzymał doktorat w dziedzinie nauk humanistycznych. Pracował w redakcjach „Szpilek” i „Miesięcznika Literackiego”, współpracował z redakcjami „Współczesności” i „Dialogu”. W czasie pierwszej Solidarności i stanu wojennego był kierownikiem literackim zespołu filmowego „Silesia”, kiedy kierował nim Ernest Bryll.
Michał Komar jest m.in. autorem wywiadów z Władysławem Bartoszewskim, Stefanem Mellerem, Sławomirem Petelickim, Krzysztofem Kozłowskim. Publikuje na łamach „Gazety Wyborczej” oraz „Tygodnika Powszechnego”. W telewizji TVN24 można było go oglądać w programie Mateusza Cieślika i Agaty Passent „Xięgarnia”. Na uwagę zasługuje jego recenzja „Pana Tadeusza” (odcinek 21). Epopeję narodową sprowadził do opowieści, w której polska szlachta jest bandą pijaków, nieudolnych napastników – Komar starannie wylicza, co piją, twierdzi, że potem mają „straszny sen na kacu”. Rosjanie, przebiegli i mądrzejsi, przyjeżdżają i wiążą pijaną tłuszczę. Niczego więcej Komar w dziele Mickiewicza nie dostrzegł. „Czytajcie Pana Tadeusza, to dzieło nieśmiertelne” – zakończył. Już sama ta recenzja najważniejszego dla polskiej tożsamości utworu demaskuje tego „intelektualistę” III RP.
„Jakieś obce smoki” – można powtórzyć za Jarosławem Markiem Rymkiewiczem słowa opisujące postkomunistyczne elity rządzące. Współczesne teksty Michała Komara też nie pozostawiają złudzeń – widać w nich przywiązanie do establishmentu III RP.
Po 1989 r. Michał Komar założył Nową Telewizję Warszawa – NTW, która nadawała na częstotliwościach należących do wojska. NTW była powiązana z Polonią 1 – stacją Nicoli Grauso. Została jednak zlikwidowana w 1994 r. w związku z decyzją KRRiT, która nie przyznała Polonii 1 koncesji na nadawanie.
Niedługo po zamknięciu NTW Michał Komar został redaktorem naczelnym „Sztandaru Młodych”. Pismo młodych komunistów, które przejął we władanie, przestało się ukazywać w lipcu 1997 r. Komar stał się w ten sposób grabarzem tytułu istniejącego od 1950 r.
Porachunki w bezpiece
W wywiadzie przeprowadzonym przez Pawła Reszkę w „Tygodniku Powszechnym” Komar junior opowiada, jak komuniści torturowali jego ojca w roku 1952. Zapomina tylko, że to były porachunki między zbrodniarzami. To nie za wolną Polskę cierpiał jego ojciec w więzieniu Informacji Wojskowej.
Komara posadzili jego towarzysze zbrodni, gdy Bierut przystąpił do wyeliminowania tzw. hiszpanów, czyli komunistów, którzy na rozkaz Stalina walczyli w Brygadach Międzynarodowych w Hiszpanii, a później krwawo budowali komunizm w Polsce. Teraz stali się niepotrzebni, więc zastosowano wobec nich metody, którymi to oni przedtem tępili patriotów. Dlatego później „hiszpanie” mogli występować jako ofiary stalinizmu. I tak wojna gangów urosła do rangi bohaterskiej walki o wolność.Michał Komar skarży się, że ludzie się cieszyli, iż jego „prawy” ojciec siedzi. A dlaczego mieli się wzruszać, że człowiek, który budował komunizm na trupach patriotów padł ofiarą własnych metod? Gdy gangsterzy do siebie strzelają, normalny człowiek żadnego z nich nie żałuje. A niech się wytłuką nawzajem. Niech zobaczą, jak smakuje los, który gotowali innym.
Nie błędy, tylko zbrodnie
Nikt nie oczekuje, by Michał Komar wyrzekł się ojca, tylko by nie fałszował historii. Wacław Komar nie popełniał błędów, tylko większość życia poświęcił budowie zbrodniczego systemu. Zakończył swoje dzieło w 1967 r. nie z własnej woli, tylko dlatego że tak postanowili towarzysze z bezpieki.
Michał Komar proponuje też szlachetne wzorce do naśladowania. „Ale Gross wywołał dyskusję tą książką, książką o Jedwabnem, […]. To doskonały socjolog i historyk. On stawia istotne pytania”.
No to już wiemy, jak stawiać istotne pytania. Wszystko, co o nas źle świadczy, jest kłamstwem. Wobec innych kłamać można i należy, boto jest stawianie istotnych pytań.
Dowiadujemy się nawet, że sfałszowaliśmy faksymile dokumentu IPN u, ponieważ dotyczy Eugeniusza Smolara, no a on jest „nasz”, czyli z definicji poza wszelkimi zarzutami – prawy i szlachetny.
„Resortowe dzieci” najwyraźniej czekają na książkę, która wybieli ich rodziców, tzn. pokaże „złożoność historii” i uzasadni pozycję zajmowaną przez nich dzięki stalinowskiemu desantowi seniorów. I wtedy taka głęboka książka może opisywać „bohaterskie” dokonywanie przez Wacława Komara mordów na partyjny rozkaz.


http://niezalezna.pl wrote:Rozliczanie III RP - Resortowe dzieci się tłumaczą.
Poświęcona mediom pierwsza część cyklu pt. „Resortowe dzieci” wywołała strach i wściekłość bohaterów książki. Wczoraj na łamach „Newsweeka” ze swojej przeszłości tłumaczyła się Monika Olejnik.
Mówiła m.in., że Lech Wałęsa zapraszał ją na swoje urodziny, ponieważ „szanował i doceniał” jej pracę. Zapomniała jednak dodać, że na urodziny Wałęsy, który w archiwach komunistycznej bezpieki figuruje jako TW „Bolek”, jeździła z Gromosławem Czempińskim. Ten były esbek i funkcjonariusz peerelowskiego wywiadu w czasie prezydentury Lecha Wałęsy był szefem Urzędu Ochrony Państwa.
Olejnik tłumaczy się również z przeszłości swojego ojca Tadeusza Olejnika, funkcjonariusza SB i jednocześnie zasłużonego działacza PZPR-u. Minimalizuje jego rolę – tymczasem ze znajdujących się w IPN-ie archiwów jednoznacznie wynika, że był on zasłużonym esbekiem i długoletnim działaczem partyjno-politycznym.
Monika Olejnik znalazła się w grupie dziennikarzy, którzy w stanie wojennym w 1982 r. trafili do III Programu Polskiego Radia. Od 13 grudnia 1981 r. do 5 kwietnia 1982 r. Trójka nie nadawała programu – wszyscy dziennikarze, którzy nie zgadzali się na reżim Jaruzelskiego, zostali zwolnieni z pracy. Po 5 kwietnia 1982 r. szefem III Programu PR został Andrzej Turski (syn funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, według dokumentów IPN‑u zarejestrowany jako kontakt operacyjny) i zaczął tworzyć nowy zespół, do którego trafili m.in. Tomasz Sianecki (syn walczącego z Kościołem funkcjonariusza SB), Grzegorz Miecugow, którego ojciec był stalinowskim dziennikarzem, i właśnie Monika Olejnik.

2014-02-02T00:52:43+01:00

Re: Resortowe dzieci.

Bo mi się chce to czytać...

Return to Polityka