Silent Hill. Gra która zapoczątkowała nową serię horrorów i chyba jako jedyna stała się poważną konkurencją dla Resident Evil. Gra jako survival horror sprawdza się nawet lepiej niż RE, gdyż w jedynce autorzy porzucili pomysł z renderowanych lokacji (pre?) i wrzucili pełną swobodę ruchu. Co prawda psx nie mógł udźwignąć tak ogromnych połaci terenu (miasteczko jest naprawdę spore) więc Konami wrzuciło mgłę, która służy dwojako; maskuje brak pamięci oraz zapewnia klimat; a oto głównie chodzi w Hill.
W Resident Evil baliśmy się z powodu licznych jump scenek; ot pojawiał się nagle zombie, coś wybijało szybę itp w Silent Hill czuje się klimat zaszczucia cały czas. W miasteczku nikogo nie ma, nie wiadomo co się stało z ludźmi, muzyka na początku spokojna i senna zmienia się wraz z lokacjami; ale to nie wszystko, same lokacje zmieniają się często. Pojęcia dnia i nocy nie istnieją tu i zmieniają się często; do tego dochodzi nowa pora dnia - całkowita zmiana oblicza Silent Hill w miasto z sennych koszmarów (w sumie to pierwotna forma miasteczka). Także dzieje się wiele.
Fabuła jest ciekawa. Harry Mason podróżuje z córką, coś pojawia się na drodze, mają wypadek, a gdy Harry budzi się córki już nie ma. Niby brzmi sztampowo, ale zdecydowanie tak nie jest. Początek gry jest ciekawy; gdy grałem pierwszy raz myślałem, że coś zrobiłem źle i zresetowałem konsolę gdy padłem pod ciosami noży. Za drugim razem akcja potoczyła się podobnie. Nie będe zdradzał o co chodzi, ale ci którzy grali w grę wiedzą o co biega.
Gdy zaczniemy właściwą grę całe miasteczko staje przed nami otworem. Szybko okaże się, ze ucieczka jest niemożliwa, gdyż wszystkie drogi są zablokowane. Pozostaje więc rozwikłać zagadkę zniknięcia naszej córki - uroczej Cheryl. Lokacje jakie zwiedzimy straszą; szkoła, szpital, kanały, centrum miejskie są wykonane po mistrzowsku i dostarczają sporo wrażeń. Wcześniej w innych horrorach byliśmy przeważnie zamknięci w danej lokacji vide opuszczone domy, posterunki policji (seria RE), tutaj miejsc które odwiedzimy jest zatrzęsienie.
Inny ciekawy pomysł to latarka i radio. Gdy grałem pierwszy raz oba miałem zawsze włązone; latarka jest przedmiotem oczywistym, ale radio działa na zasadzie wykrywacza potworów. Gdy brzęczy wiedz, że coś jest z tobą w pokoju i chce ci wpakować nóż w serce; lepiej jest wyłączyć latarkę i zupełnie zrezygnować z radia by nie przyciągać uwagi przeciwników. Słowo o przeciwnikach; szkoda, że Konami nie wrzuciło większej ilości bardziej powykręcanych stworów i mając w pamięci serię RE oczekiwałem zombie; w Silent Hill mamy potwory z nożami (niski wzrost sugeruje, że są to niegrzeczne dzieci, których dusze zostały skazane na potworne katusze muhaha), pielęgniarki (z serii na serie stawały się coraz bardziej seksowne he) czy dziwne pterodaktylowe stwory. Te są moim zdaniem najciekawsze, a reszta bestiariusza prezentuje się przeciętnie (zwłaszcza stwory w kanałach, wstyd!), podobnie jak i bossowie, którzy chyba są trochę wrzuceni na siłę.
W Silent Hill postawiono bardziej na walkę wręcz. Niestety ilość broni jest raczej mała. Mamy gaz rurkę, która stanie się naszą towarzyszką przez większość część gry, pistolet (odgłosy strzałów są kiepskie), shotgun (niestety oczekiwałem czegoś lepszego) i strzelba (którą najlepiej zostawić na ostatniego bossa). Jak sprawdza się system walki? Hmm, w kolejnych częściach chyba rozwiązano to lepiej, gdyż przy większej ilości przeciwników lepiej posłużyć się pistoletem i odstrzelić pomioty niż próbować je spałować rurką (sytuacja zmienia się gdy znajdziemy kilof). Co ciekawe nie zawsze musimy walczyć i możemy unikać walk, jest to nawet wskazane, gdyż przedmiotów leczących nie ma aż tak sporo (z drugiej strony jeśli solidnie przeszukujemy miasto znajdziemy ich sporo, grę kończyłem z 10 apteczkami w kieszeni). Na pewno system walki w SH bije ten z RE, gdyż tu możemy się swobodnie poruszać, nasza postać nie jest przytwierdzona do podłoża.
Dobra, czas na fabułę, bo o to tu tak naprawdę chodzi. Gdy poraz pierwszy skończyłem Silent Hill, nie wiedziałem do końca o co chodziło; mój angielski był słabiutki i nie załapałem wszysztkich wątków. Kończąc ją niedawno załapałem już więcej i dla fabuły warto obczaić starego SH (gra wyszła w magicznym roku 1999, a więc 14 lat temu), a sama historia jest dodatkowo wyjaśniona w innych częściach SH (min Silent Hill Originsm, który niedawno zacząłem). W każdym razie poszukiwania naszej córki, próba wyjaśnienia co się stało z miastem, kim jest druga tajemnicza dziewczyna są warte poświęcenia czasu i chyba najlepszym pomysłem na horror. Gra zdecydowanie kasuje inne survivale z tamtego okresu min Re, Alone, czy inne klony (Countdown Vampires?); no moze poza Galerians, który też był ciekawy.
Ludzie wciąż się wykłócają który Silent Hill jest najlepszy; jedynka czy dwójka. Moim zdaniem obie gry są świetne, obie są w nieco innych klimatach oraz opowiadają o czymś zupełnie innym. Ja stawiam je na równi...Czy warto grać dziś w Silent Hill? Gra nie doczekała się żadnego remaku czy choćby wersji pecetowej, więc jedyną metodą jest gra na emulatorze, albo pocziwym PS, co może nieco odrzucać. Ja polecam jak najbardziej, zwłaszcza na Epsxe gdzie z odpowiednimi pluginami graficznymi SH prezentuje się świetnie.
W Resident Evil baliśmy się z powodu licznych jump scenek; ot pojawiał się nagle zombie, coś wybijało szybę itp w Silent Hill czuje się klimat zaszczucia cały czas. W miasteczku nikogo nie ma, nie wiadomo co się stało z ludźmi, muzyka na początku spokojna i senna zmienia się wraz z lokacjami; ale to nie wszystko, same lokacje zmieniają się często. Pojęcia dnia i nocy nie istnieją tu i zmieniają się często; do tego dochodzi nowa pora dnia - całkowita zmiana oblicza Silent Hill w miasto z sennych koszmarów (w sumie to pierwotna forma miasteczka). Także dzieje się wiele.
Fabuła jest ciekawa. Harry Mason podróżuje z córką, coś pojawia się na drodze, mają wypadek, a gdy Harry budzi się córki już nie ma. Niby brzmi sztampowo, ale zdecydowanie tak nie jest. Początek gry jest ciekawy; gdy grałem pierwszy raz myślałem, że coś zrobiłem źle i zresetowałem konsolę gdy padłem pod ciosami noży. Za drugim razem akcja potoczyła się podobnie. Nie będe zdradzał o co chodzi, ale ci którzy grali w grę wiedzą o co biega.
Gdy zaczniemy właściwą grę całe miasteczko staje przed nami otworem. Szybko okaże się, ze ucieczka jest niemożliwa, gdyż wszystkie drogi są zablokowane. Pozostaje więc rozwikłać zagadkę zniknięcia naszej córki - uroczej Cheryl. Lokacje jakie zwiedzimy straszą; szkoła, szpital, kanały, centrum miejskie są wykonane po mistrzowsku i dostarczają sporo wrażeń. Wcześniej w innych horrorach byliśmy przeważnie zamknięci w danej lokacji vide opuszczone domy, posterunki policji (seria RE), tutaj miejsc które odwiedzimy jest zatrzęsienie.
Inny ciekawy pomysł to latarka i radio. Gdy grałem pierwszy raz oba miałem zawsze włązone; latarka jest przedmiotem oczywistym, ale radio działa na zasadzie wykrywacza potworów. Gdy brzęczy wiedz, że coś jest z tobą w pokoju i chce ci wpakować nóż w serce; lepiej jest wyłączyć latarkę i zupełnie zrezygnować z radia by nie przyciągać uwagi przeciwników. Słowo o przeciwnikach; szkoda, że Konami nie wrzuciło większej ilości bardziej powykręcanych stworów i mając w pamięci serię RE oczekiwałem zombie; w Silent Hill mamy potwory z nożami (niski wzrost sugeruje, że są to niegrzeczne dzieci, których dusze zostały skazane na potworne katusze muhaha), pielęgniarki (z serii na serie stawały się coraz bardziej seksowne he) czy dziwne pterodaktylowe stwory. Te są moim zdaniem najciekawsze, a reszta bestiariusza prezentuje się przeciętnie (zwłaszcza stwory w kanałach, wstyd!), podobnie jak i bossowie, którzy chyba są trochę wrzuceni na siłę.
W Silent Hill postawiono bardziej na walkę wręcz. Niestety ilość broni jest raczej mała. Mamy gaz rurkę, która stanie się naszą towarzyszką przez większość część gry, pistolet (odgłosy strzałów są kiepskie), shotgun (niestety oczekiwałem czegoś lepszego) i strzelba (którą najlepiej zostawić na ostatniego bossa). Jak sprawdza się system walki? Hmm, w kolejnych częściach chyba rozwiązano to lepiej, gdyż przy większej ilości przeciwników lepiej posłużyć się pistoletem i odstrzelić pomioty niż próbować je spałować rurką (sytuacja zmienia się gdy znajdziemy kilof). Co ciekawe nie zawsze musimy walczyć i możemy unikać walk, jest to nawet wskazane, gdyż przedmiotów leczących nie ma aż tak sporo (z drugiej strony jeśli solidnie przeszukujemy miasto znajdziemy ich sporo, grę kończyłem z 10 apteczkami w kieszeni). Na pewno system walki w SH bije ten z RE, gdyż tu możemy się swobodnie poruszać, nasza postać nie jest przytwierdzona do podłoża.
Dobra, czas na fabułę, bo o to tu tak naprawdę chodzi. Gdy poraz pierwszy skończyłem Silent Hill, nie wiedziałem do końca o co chodziło; mój angielski był słabiutki i nie załapałem wszysztkich wątków. Kończąc ją niedawno załapałem już więcej i dla fabuły warto obczaić starego SH (gra wyszła w magicznym roku 1999, a więc 14 lat temu), a sama historia jest dodatkowo wyjaśniona w innych częściach SH (min Silent Hill Originsm, który niedawno zacząłem). W każdym razie poszukiwania naszej córki, próba wyjaśnienia co się stało z miastem, kim jest druga tajemnicza dziewczyna są warte poświęcenia czasu i chyba najlepszym pomysłem na horror. Gra zdecydowanie kasuje inne survivale z tamtego okresu min Re, Alone, czy inne klony (Countdown Vampires?); no moze poza Galerians, który też był ciekawy.
Ludzie wciąż się wykłócają który Silent Hill jest najlepszy; jedynka czy dwójka. Moim zdaniem obie gry są świetne, obie są w nieco innych klimatach oraz opowiadają o czymś zupełnie innym. Ja stawiam je na równi...Czy warto grać dziś w Silent Hill? Gra nie doczekała się żadnego remaku czy choćby wersji pecetowej, więc jedyną metodą jest gra na emulatorze, albo pocziwym PS, co może nieco odrzucać. Ja polecam jak najbardziej, zwłaszcza na Epsxe gdzie z odpowiednimi pluginami graficznymi SH prezentuje się świetnie.